fbpx
Katarzyna Pawlicka październik 2016

Ojczyzna wolna ma podbite oko

Główną bohaterką reportaży Oprzędka jest współczesna Polska – twór trochę chromy, ułomny i niejednorodny. Ale paradoksalnie, niepozbawiony fantazji. Wręcz przeciwnie – wyobraźnię traktujący jako remedium na najstraszniejsze bolączki.

Artykuł z numeru

Jak postępuje moralność

Jak postępuje moralność

Pierwszy raz obraz Polski z drobnych ogłoszeń prasowych ułożył Krzysztof Kąkolewski w książce Trzy złote za słowo. Tamtej Ojczyzny – w której „wolność” była słowem wypowiadanym tylko szeptem – już nie ma. Nową, współczesną, opisaną w Polak sprzeda zmysły, tworzą przede wszystkim anonse internetowe. A wraz z medium zmienia się właściwie wszystko. Co zatem trapi Polaka, który do wolnej Polski zdołał się już nie tylko przyzwyczaić, lecz i takim stanem rzeczy poważnie znudzić?

Podczas tworzenia litanii zażaleń trudno uniknąć uproszczeń, dlatego wspomnę tylko o kwestiach najbardziej palących, bolesnych, na które próżno szukać lekarstwa. Na pierwszy plan wysuwa się obyczajowość z jej składowymi: niechęcią do zmiany, przywiązaniem do (źle rozumianej) tradycji i dominacją Kościoła. To ona każe bohaterom mówić: „Jak się jest jałowym, trzeba żyć osobno”.

Obyczajowości towarzyszy dwojako rozumiana bieda. Jej pierwsza twarz, trochę oswojona przez telewizyjne programy, wykrzywia się w grymasie, gdy – by dalej żyć – ktoś sprzedaje nerkę. Druga, na co dzień chowana za kapturem, zalewa się łzami za każdym razem, kiedy samotności nie udaje zabić się przygodnym seksem.

Wreszcie – „kraj bitych ciał” – usprawiedliwiana latami przemoc, z którą nikt już nie ma siły walczyć. Po cichu dokarmiana, rośnie w siłę i przechodzi z ojca na syna. Jako jedyna opiera się pokoleniowemu rozwarstwieniu. Może tylko skórzany pas zamienia na gołą pięść, krzyk na, wypowiedziane po cichu, „zamknij się, kurwo”. Wypełnia mieszkania spłacane dzięki pożyczce z chwilówki czy odszkodowaniu z wypadku.

Choć „Polska odsłoniła zmysłowe ciało”, przerażająco dużo w niej smutku, niespełnienia i obrzydzenia – dla samych siebie i dla najbliższych. I tylko Pani Helena (najstarsza z bohaterek, zmarła przed ukazaniem się książki) wzdycha i nie rozumie rozpaczy 20- i 30-latków. „Dawniej nikt o szczęściu nie myślał, a żyć się dało. Każdy słuchał się papieża i wiedział, jak żyć: w rodzinie i kościele” – konstatuje.

Chyba największą zaletą Oprzędka-reportażysty jest umiejętność pretekstowego traktowania pozornie mało znaczących historii. Prywatne staje się tutaj publiczne, a odosobnione – ważkie społecznie. Niech przykładem będzie rozdział „Nie piję, nie palę, chętnie zrobię z pani mamę”. Jedna z bohaterek, Katarzyna, decyduje się na, służący jedynie prokreacji, seks z obcym mężczyzną. Umieszcza ogłoszenie, a potem zdradza przebieg spotkania, przy okazji obnażając wszystkie słabości swojego małżeństwa. Nieoczekiwanie, w rozmowie wypełnionej marzeniami o dziecku i wstrętem do samej siebie, zaczynają pojawiać się wątki związane z in vitro. Dalekie od powszechnie obowiązującego publicznego dyskursu. Pełne małomiasteczkowych lęków i budowanych latami uprzedzeń. Bardzo prawdziwe, powszechne.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się