fbpx
Kamila Dzika-Jurek wrzesień 2019

Różne odcienie zieleni

„To wszystko mogę sobie wyobrazić” – pisze w nowej książce Monika Sznajderman, kiedy wraca do przeszłości wiosek w Beskidzie Niskim i nie na wszystko znajduje potwierdzenie w księgach parafialnych, spisach ludności, prywatnych listach.

Artykuł z numeru

Migawki z frontu

Migawki z frontu

Jedyne, czego autorka Pustego lasu nie potrafi sobie wyobrazić, to strachu – żydowskiego, łemkowskiego, cygańskiego. Tego strachu przed „wielkim, rosnącym tłumem ludzi z kilofami, szpadlami” (fala pogromu Żydów pod koniec XIX w.); strachu przed głodem, chorobami i śmiercią w pociągach towarowych, w zatęchłych kajutach statków, którymi wywożono przesiedlanych i którymi za chlebem emigrowali do Ameryki dawni mieszkańcy Wołowca, Glinika Średniego, Mariampolu, Pustego lasu. Ci, których już nie ma, a o których upomina się wspaniałe, zmysłowe pióro Sznajderman – ich „sąsiadki” od dwudziestu kilku lat mieszkającej w tym, jak pisze, „osieroconym krajobrazie”.

Czyta się te nazwiska (Lambek, Hutyriak, Smerekanicz…) i nazwy wiosek (Małastów, Pętna, Banica) jak nazwy roślin z łąk, po których przechadza się pisarka – obco brzmiące, egzotycznie (kłosówka wełnista, ostrożeń łąkowy, szelężnik mniejszy). Lecz tu, w krajobrazie, gdzie „ludzkie przemieszane z roślinnym”, gdzie po ludziach (ich szczątkach) pozostały jedynie „różne odcienie zieleni”, przydaje się wiedza i wrażliwość botaników, która przywraca nazwy, a w tych nazwach zapachy i obrazy dawnych wiosen i lat na łąkach Beskidu Niskiego. Sznajderman udało się to znakomicie!

_

Monika Sznajderman

Pusty las

Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2019, s. 216