fbpx
fot. Rick Friedman/Corbis/Getty
z Michaelem J. Sandelem rozmawia Michał Jędrzejek, Jacek Kołtan luty 2018

Żyjemy razem

Walkę z nierównościami utrudnia merytokratyczna pycha – przekonanie, że i bogaci, i biedni zasłużyli na swój los. To błędna perspektywa. Zamiast niej powinniśmy kultywować poczucie, że żyjemy razem, solidarnie mierzymy się z różnymi wyzwaniami i troszczymy się o wspólne dobro.

Artykuł z numeru

Ćwiczenia z uważności

Ćwiczenia z uważności

Michał Jędrzejek, Jacek Kołtan: Lubi Pan uczyć?

Michael J. Sandel: Tak. I przyznam, że myślę o sobie przede wszystkim jako o nauczycielu.

Prowadzi Pan na Uniwersytecie Harvarda bardzo popularny kurs poświęcony sprawiedliwości. W dialogu ze studentami rozważa Pan rozmaite dylematy etyczne (np. „czy to sprawiedliwe, że piłkarze zarabiają wielokrotnie więcej niż pielęgniarki?” albo „czy możemy torturować terrorystów, jeżeli pozwoli to uratować niewinnych ludzi?”). Na czym polega Pańska metoda nauczania?

Najbardziej naturalnie przychodzi mi uczenie poprzez zadawanie pytań i angażowanie innych we wspólną rozmowę. To sposób uprawiania filozofii wywodzący się ze starożytnej Grecji, a przede wszystkim od Sokratesa. Nie dawał on wykładów ani nie pisał książek, lecz wędrował po ulicach miasta i zadawał pytania swoim współobywatelom. To był zawsze punkt wyjścia do refleksji i dalszego badania sprawy.

Inaczej niż Sokrates, prowadzi Pan swoje wykłady dla wielotysięcznej publiczności zebranej w salach wykładowych, a nawet na stadionach (w Seulu przyszło niemal 14 tys. słuchaczy). Jak radzi Pan sobie np. w sytuacji, gdy uwagi uczestników nie prowadzą w pożądanym kierunku?

Przede wszystkim próbuję ich uważnie słuchać. Często widzę, że ktoś stara się wyartykułować jakąś myśl, która jest ważna. Wówczas zachęcam go do nieco innego jej ujęcia albo sam taką parafrazę proponuję, starając się zarazem, by nie zafałszować sensu jego wypowiedzi. Przy tak dużej publiczności pojawiają się oczywiście momenty spontaniczności i nieprzewidywalności. Czasem już pierwsze osoby, które zabierają głos, wskazują na istotne argumenty; innym razem potrzeba na to więcej czasu. Obok zadawania dodatkowych pytań najistotniejsze jest słuchanie również tego, co może znajdować się niejako pod powierzchnią udzielanych odpowiedzi.

Ostatnio miałem też okazję prowadzić serię programów w BBC pt. Global philosopher (Filozof globalny), w ramach których, siedząc w studiu w Bostonie otoczony 60 monitorami, prowadziłem rozmowy z ludźmi z całego świata, m.in. z Brazylii, Kenii czy Chin. Cały czas się uczę, słuchając i próbując przewidywać ich odpowiedzi. Pewne znaczenia dla uzasadnień podawanych przez uczestników mają wzorce kulturowe dominujące w danym regionie świata, ale przyznam, że różnice zdań w obrębie jednego kraju są większe niż pomiędzy osobami z różnych części globu. Co może nie powinno dziwić, gdy pomyślimy o gorących debatach, które prowadzimy w naszych państwach.

Jest Pan nazywany filozofem do spraw publicznych. Na czym polega publiczna rola filozofii?

Już sposób nauczania Sokratesa miał charakter publiczny – zarówno w tym znaczeniu, że angażował nie tylko uczonych, lecz zwykłych obywateli, jak i w tym, że dotyczył spraw polis.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się