fbpx
Ilona Klimek-Gabryś lipiec–sierpień 2019

Jedyne, co mamy

„Wiedziałam, że czas nigdy nie staje dla człowieka (…). Ale w życiu można odczuwać, że powinien się zatrzymać. Kiedy wszystko na pozór wydarza się nagle, kiedy to, co dobrze znamy, pojawia się w nowej postaci, trudno jest rozpoznać siebie i innych” – wyznaje Henrietta, bohaterka książki Idy Linde „Mama mordercy”.

Artykuł z numeru

Mikrowyprawy – przygoda jest wszędzie

Mikrowyprawy – przygoda jest wszędzie

Na szczęście na zbliżenie się do takiego rozpoznania pozwala literatura. Szwedzka pisarka zatrzymuje więc czas, by za pomocą utkanej z poetyckich zdań opowieści pokazać to, co na co dzień niezwykle trudno nam zrozumieć, czyli przestrzeń międzyludzkich relacji. Tym bardziej skomplikowaną, że wyrastającą z silnej miłości.

Linde mówi o miłości rodzicielskiej – zbudowanej prawdopodobnie nie dzięki więzom biologicznym, tylko wieloletniemu przywiązaniu i trosce, ale także o miłości erotycznej do drugiej kobiety – wyrosłej ze współdzielenia losu: bycia matką dziecka przebywającego w więzieniu. Siatka relacji, jaką pokazuje autorka, stopniowo coraz bardziej się komplikuje, a na jaw wychodzą kolejne fakty dotyczące tajemniczych morderstw. Henrietcie, która przez znaczną część życia przelała wszystkie swoje uczucia na jedną osobę – „swojego chłopca”, trudno jest odnaleźć się w sytuacji narodzin nowej miłości i zrozumieć, że nie musi ona oznaczać zdrady wobec smutku dziecka przebywającego w więzieniu.

Linde pięknie opowiada o najtrudniejszych życiowych doświadczeniach, z których „nikt nie wychodzi bez szwanku”. Miłość jawi się u niej jako potężna siła, która co prawda nie ma ocalającej mocy, lecz „jest jedynym, co mamy”: pozwala budować taką przestrzeń, gdzie choć na chwilę może zaistnieć prawdziwa bliskość.

_

Ida Linde

Mama mordercy

tłum. Justyna Czechowska, Wydawnictwo Lokator, Kraków 2019, s. 192