fbpx
fot. Bohdan Paczowski/Fotonova
Jan Tokarski wrzesień 2019

Brama oglądana nocą

Wewnętrzna walka wiary i niewiary, nadziei i rezygnacji nie jest czymś, co Herling-Grudziński obserwował jedynie z zewnątrz, przyglądając się toczącym się w skali makro wielkim procesom cywilizacyjnym. Odczuwał i przeżywał je bardzo intymnie, całym sobą, każdym porem skóry.

Artykuł z numeru

Migawki z frontu

Migawki z frontu

Franz Kafka wyobrażał to sobie mniej więcej tak: „Stoi przed Prawem odźwierny, przychodzi do niego człowiek i prosi o wpuszczenie. Odźwierny odpowiada, że nie może go chwilowo wpuścić. A później? Później się zobaczy, chwilowo nie można. Petent decyduje się czekać. Czeka miesiąc, rok, dwa, trzy, usiłuje to przebłagać odźwiernego, to przekupić go podarkami, na próżno. Lata płyną, wpatruje się nieustannie w odźwiernego, przeklina swój los. Starzeje się, bolą go oczy, nie wie, czy świat ogarnęły ciemności, czy po prostu nie dopisuje mu wzrok. Widzi jednak za bramą Prawa jarzące się ciągle światło. O krok od śmierci i prawie głuchy, daje znak odźwiernemu, by się zbliżył, nie jest już w stanie podnieść się o własnych siłach. Ułożył sobie dawno ważne pytanie, chce je koniecznie zadać. »Jesteś nienasycony« – zrzędzi odźwierny, ale podchodzi, przykłada ucho do jego ust i słyszy szept: »Wszyscy starają się dotrzeć do Prawa, więc jak to jest, że przez tyle lat ja jeden tylko błagałem o wpuszczenie?«. Odźwierny ryczy w odpowiedzi: »Nikt inny nie mógł być tutaj wpuszczony, bramę zrobiono wyłącznie dla ciebie. Zamknę ją, ledwie umrzesz«”[1].

Czym jest ta brama, przed którą stoimy przez całe życie i której nie potrafimy (przynajmniej większość z nas) przekroczyć? Czy czekamy wciąż przed nią nienasyceni, jak bohater cytowanej przez Gustawa Herlinga-Grudzińskiego przypowieści Kafki? A może zapomnieliśmy dawno o jej istnieniu oraz o tlącym się za nią niewyraźnie świetle i daliśmy nura w mrok? „Noc” w tytule opus magnum polskiego pisarza: czy to tylko część doby, która sprzyja pisaniu? Czy może coś więcej? Na przykład: pełen mroku wiek XX? Albo i całe nasze, naraz przyziemne i podziemne życie?

Jakkolwiek odpowiemy na te pytania, jedno nie budzi we mnie wątpliwości: Dziennik pisany nocą jest „dziełem epokowym”. Cechuje go, jak celnie zauważył Jacek Hajduk, „bezbłędny, klarowny styl, nowatorska, a zarazem intuicyjna kompozycja i »przezroczystość« opisu. I podejście”[2]. Podejście, które sprawia, że – zgodnie z zamysłem twórcy – naszym oczom ukazuje się odmalowana z rozmachem, wyrazistymi pociągnięciami pędzla epoka. Autor nie narzuca się czytelnikowi. Jego autoportret zdaje się skromny, umieszczony w nieeksponowanym miejscu, gdzieś w rogu obrazu. Dopiero wielokrotnie powracając do tekstu, przekonujemy się, jak bardzo dotyka i przejmuje autora wszystko, o czym pisze.

***

Wielu namawiało Herlinga-Grudzińskiego do stworzenia kolejnej wielkiej powieści – czegoś, co „przebiłoby” jego znakomity przecież Inny świat. Dlaczego pisarz nigdy nie zdecydował się na ten krok, zadowalając się formułą dziennika? Wybór taki nie był, jak mi się zdaje, fanaberią.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się