fbpx
Henryk Woźniakowski grudzień 2019

Kres fatalizmu geopolityki

Świętując 30-lecie pamiętnego roku 1989, w którym nową drogą potoczyły się losy nie tylko Polski i innych krajów tzw. demokracji ludowej, ale całej Europy, zbyt rzadko spoglądamy na międzynarodowy kontekst tamtych wydarzeń.

Artykuł z numeru

Wierzę, wątpię, odchodzę

Wierzę, wątpię, odchodzę

Nasza perspektywa zdominowana jest przez uwarunkowania wewnętrzne – polityczne, gospodarcze i personalne. W ten sposób z pola widzenia umyka dynamika ówczesnej sytuacji międzynarodowej. A tymczasem, by ją sobie uprzytomnić, wystarczy zdać sobie sprawę, że trzy lata później nie istniał już żaden z trzech sąsiadów naszego kraju. Na miejsce ZSRR, Czechosłowacji i NRD pojawiło się siedem poniekąd nowych państw: Rosja (jej obwód królewiecki), Litwa, Białoruś, Ukraina, Słowacja, Czechy i zjednoczone Niemcy.

Przemawiając 20 listopada 1990 r. na spotkaniu KBWE w Paryżu, Tadeusz Mazowiecki zacytował słowa gen. de Gaulle’a, który powiedział, że żaden kraj nie może zmienić swego położenia geograficznego, ale może zmienić swoją geopolitykę. „To właśnie jest naszym celem” – stwierdził wówczas premier.

Przyczyna narodowych nieszczęść?

W Polsce, odkąd zaczęliśmy tracić suwerenność – a wielu historyków jako przełomową datę wskazuje rok 1732, kiedy Austria, Prusy i Rosja, zawierając tzw. traktat trzech czarnych orłów, zdecydowały o wspólnej kurateli nad Polską, o niedopuszczeniu do reform i o wyborze następcy Augusta Mocnego – mieliśmy skłonność, by traktować geopolitykę coraz bardziej fatalistycznie, widząc w naszym położeniu nieuchronną przyczynę narodowych nieszczęść. Takie widzenie nie tylko jest pochodną utraty suwerenności, czyli podmiotowości politycznej, ale też znakomicie sprzyja utrwaleniu stanu niewiary, że wobec tej geografii politycznej coś można istotnie zmienić, a zwłaszcza że ta zmiana może dokonać się bez rozlewu krwi. Tadeuszowi Mazowieckiemu, który ostrogi polityczne zdobywał, działając w kole poselskim Znak, fatalizm geopolityczny był obcy. Uważał, jak de Gaulle, że można zmienić geopolitykę i niezależnie od tego, jak trudne są warunki, warto nad tym pracować. Podzielał to przekonanie ze swymi starszymi przyjaciółmi, zwłaszcza ze Stanisławem Stommą. Wspólnie z nim oraz z Władysławem Bartoszewskim i Mieczysławem Pszonem zabiegał już od końca lat 60. o pojednanie z Niemcami, nawiązując tam znajomości i przyjaźnie głównie w kręgach katolickich, wśród działaczy Akcji Znaków Pokuty i Pax Christi, z niektórymi biskupami, przede wszystkim z kard. Juliusem Döpfnerem oraz z politykami takimi jak późniejszy prezydent Niemiec Richard von Weizsäcker. Ta działalność była – na miarę właściwą dla swego czasu – usiłowaniem choćby drobnej zmiany w sferze geopolityki, czyli poszukiwania przyjaciół wśród sąsiadów, wczorajszych wrogów.

Rok 1989, Okrągły Stół, czerwcowe wybory i powstanie niekomunistycznego rządu stworzyły całkowicie nową sytuację, którą Tadeusz Mazowiecki i jego ekipa postanowili wykorzystać nie tylko na rzecz przekształcenia ustroju politycznego i gospodarczego Polski, ale także zdecydowanej zmiany naszej międzynarodowej pozycji – a więc właśnie na rzecz zmiany geopolityki, uwolnienia się od jej fatalistycznego brzemienia. Zresztą te trzy kwestie – problemy ustrojowe, gospodarcze i międzynarodowe – były ze sobą ściśle powiązane. Bez transformacji politycznej i odrzucenia ideologii martwej, ale legitymizującej poprzedni system nie byłoby transformacji gospodarczej; bez pozyskania międzynarodowego zaufania nie byłoby wsparcia naszych przemian ze strony Zachodu, redukcji zadłużenia i nowych kredytów, stopniowego otwierania drogi ku instytucjonalnemu wiązaniu Polski ze wspólnotami europejskimi, a później z Unią oraz z NATO.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się