fbpx
Photo by FABRICE COFFRINI / AFP
Agata Bielik-Robson maj 2019

Czy istnieje życie po seksie? „Serotonina”, czyli cicha apokalipsa zombie

Houellebecq jako czołowy nostalgik odczuwa żal po odejściu chrześcijaństwa z kultury Zachodu. Nie ma w nim jednak krzty wiary w osobową nieśmiertelność. Na pytanie „Czy istnieje życie po śmierci?” – odpowiada stanowczym, ale i obojętnym: nie. W jego zsekularyzowanej i znaturalizowanej wersji właściwe pytanie brzmi: „Czy istnieje życie po seksie?”.

Artykuł z numeru

Święty Houellebecq

Święty Houellebecq

Nie da się ukryć, że koniec jest blisko, ale jeszcze nie całkiem, jeszcze nie nadszedł (…). Tak oto umierają cywilizacje, bez trosk, niebezpieczeństw i dramatów, przy niewielkim przelewie krwi, cywilizacje umierają z nudów, ze znużenia samymi sobą, co socjaldemokracja miała mi do zaoferowania, oczywiście nic, jedynie trwałość nieobecności i wezwanie do zapomnienia.

Michel Houellebecq, Serotonina

Tematem tej książki jest śmierć, chyba ta najgorsza, jaka może się nam przydarzyć: śmierć jeszcze za życia, które powoli ustaje, wygasa, a my stajemy się kronikarzami własnego umierania. Obraz ten stoi w sprzeczności ze słynnym argumentem Epikura, na którym opiera się jego system eudajmonii. Głosi on bowiem, że „kiedy my jesteśmy, śmierci nie ma – a kiedy jest śmierć, nie ma nas”, więc nie ma czym się przejmować: trzeba łapczywie rozkoszować się każdym dniem, a potem wydarza się niewiadome, czyli nagły i niezrozumiały skok w noc. U filozoficznie oczytanego Houellebecqa jest i Epikur, którego autorski porte-parole bez zbytnich ceregieli z polityczną poprawnością nazywa „greckim wsiowym pedałem”, ale znacznie bliższy okazuje się mu Martin Heidegger. Nie tylko dlatego, że w swojej konstrukcji „bycia-ku-śmierci” uczynił on życie ludzkie cieniem własnego końca, ale także – i to wcale nie mniej ważny powód – że zrównał on technologię Zagłady, która umożliwiła zabicie milionów żydowskich istnień w rekordowo krótkim czasie, z masową produkcją „zwierzęcego trupa”, w jaką, jego nieskromnym zdaniem, zamieniło się nowoczesne rolnictwo.

Żywy trup

Bohater ostatniej powieści Michela Houellebecqa pt. Serotonina jest „żywym trupem” w Heideggerowskim sensie tego słowa, ale również byłym pracownikiem Ministerstwa Rolnictwa, gdzie bezskutecznie usiłował ocalić resztki francuskiej kultury agrarnej, w tym zwłaszcza tradycyjne zasady hodowli krów rasy normandzkiej, których mleko – naturalne, niepasteryzowane i wydojone czułą ludzką ręką – odpowiada za jedyny w swoim rodzaju smak trzech rodzajów lokalnego sera: camemberta, livarota i pontl’évêque’a („kolejne wysyłki tychże Putinowi też nie przyniosły większego efektu”). W całej tej książce tchnącej rozczarowaną mizantropią pojawia się tylko jeden prawdziwie liryczny opis i dotyczy on właśnie tych szlachetnych zwierząt, co od razu przywodzi na myśl zachwyt Nietzschego z Niewczesnych rozważań nad „prostym bytem” krowy na łące: „Trudno byłoby sobie wyobrazić hasającą krowę rasy normandzkiej, sama myśl o tym świadczyłaby o jakimś braku szacunku, moim zdaniem jakiekolwiek przyśpieszenie kroku byłoby w ich przypadku możliwe tylko w sytuacji zagrożenia życia. Rozłożyste i majestatyczne krowy rasy normandzkiej po prostu były i to zdawało im się wystarczać”.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się