fbpx
Janusz Poniewierski czerwiec 2016

Część IX: Ziemia naprawdę obiecana

Czym jest nowa katolicka teologia judaizmu? Spróbujemy odpowiedzieć na to pytanie, czytając soborową deklarację Nostra aetate i analizując konsekwencje, jakie jej treść niesie dla teologii i naszego stosunku do Żydów i judaizmu.

Artykuł z numeru

Dlaczego rośliny powinny mieć prawa?

Dlaczego rośliny powinny mieć prawa?

Papieska pielgrzymka do Erec Israel (Ziemi Izraela) jest – tak dla Żydów, jak i chrześcijan – czymś radykalnie odmiennym od podróży biskupa Rzymu do jakiegokolwiek innego kraju świata. Na pierwszy rzut oka to oczywiste, mówimy wszak o Ziemi Świętej, czyli o miejscu, w którym żył Jezus i które sam Bóg obiecał Abrahamowi i jego potomkom. Warto jednak pamiętać, że dla Żydów nie jest to kwestia wyłącznie historyczna. Przeciwnie: Boża obietnica dotycząca tej ziemi wciąż stanowi korzeń ich tożsamości.

Dla wielu Żydów (choć nie dla wszystkich) powstanie i rozwój ich państwa jest czymś więcej niż tylko wydarzeniem socjologicznym i politycznym. „Powtórne ustanowienie żydowskiego państwa w Ziemi Obiecanej było dla Żydów najważniejszym wydarzeniem po Holokauście” – napisali w roku 2000 autorzy deklaracji Dabru emet (Powiedzcie prawdę), czyli sygnowanego przez wielu rabinów i myślicieli żydowskich oświadczenia na temat stosunku judaizmu do chrześcijaństwa. I wyrażali nadzieję, że „chrześcijanie jako wyznawcy religii zakorzenionej w Biblii docenią, iż Izrael był obiecany i dany Żydom jako fizyczny ośrodek przymierza pomiędzy nimi a Bogiem”.

Zdając sobie z tego sprawę, łatwo zrozumieć, jak bolesne było dla Żydów nieuznawanie przez Stolicę Apostolską państwa Izrael. I choć Watykan publicznie tłumaczył, że kierują nim racje polityczne, a nie teologiczne, strona żydowska pozostawała nieufna, podejrzewając, że kryje się za tym tzw. teologia zastępstwa, postrzegająca wygnanie Żydów jako karę za bogobójstwo. Przecież − jak przypomina Helen P. Fry, autorka antologii tekstów na temat dialogu chrześcijańsko-żydowskiego − „od czasów św. Augustyna Kościół nauczał, że Żydzi utracili swój kraj w następstwie odrzucenia Chrystusa. Za to przeznaczone im było błąkać się po ziemi aż do końca czasów”.

Trzeba przyznać, że Stolica Apostolska przez lata całe była w tym uporze w kwestii nieuznawania Izraela niezwykle konsekwentna. „Po powstaniu państwa Izrael w 1948 r. Watykan odmówił nawet posługiwania się jego nazwą. Gdy Filharmonia Izraelska koncertowała przed Piusem XII w 1954 r., komunikat watykański głosił, że przyjął on »grupę muzyczną żydowskich uchodźców«, a Paweł VI spędził w 1964 r. cały dzień w Jerozolimie, nie wymieniając nawet słowa »Izrael«” (Geoffrey Wigoder, „The Jewish Chronicle”). Trudno zatem się dziwić, iż Żydzi przyjęli tamtą pierwszą papieską pielgrzymkę z mieszanymi uczuciami, zwłaszcza że Paweł VI nie zdecydował się wówczas na wizytę w Jad Waszem, a wysyłając z pokładu samolotu depesze do przywódców państwowych, określił wprawdzie Zalmana Szazara mianem „prezydenta”, nie użył jednak nazwy państwa Izrael, którego głową był ów polityk. Odebrano to jako afront. Zdaniem Grzegorza Ignatowskiego, autora książki Papieże wobec kwestii żydowskiej, „brak jakiejkolwiek wzmianki o Izraelu, unikanie za wszelką cenę okazji, które sugerowałyby, że Stolica Apostolska uznaje państwo Izrael, zostały odebrane jako pewnego rodzaju dezaprobata dla jego istnienia”. To zaś musiało skutkować chłodem w relacjach żydowsko-katolickich.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się