fbpx
Marta Kudelska kwiecień 2018

Byli młodzi i nie chodzili na szychtę

Artyści związani z katowicką Akademią Sztuk Pięknych rzadko podejmują kwestie społeczne, polityczne, zaangażowane. Jeśli już to robią, decydują się na realizacje o charakterze partycypacyjnym, polegające na oswajaniu odbiorców z językiem współczesnej sztuki. Paradoksalnie, nie świadczy to o słabości tutejszego środowiska, ale raczej o wypracowaniu własnego języka, sytuującego się niejako w opozycji do powszechnie powielanych artystycznych klisz.

Artykuł z numeru

Kiedy zaczyna się przemoc?

Kiedy zaczyna się przemoc?

Zeszłoroczny wynik 43. Biennale Malarstwa Bielska Jesień wywołał niemało emocji. Przyznanie głównej nagrody Sebastianowi Krokowi spowodowało lawinę krytyki i pytań o sens oraz znaczenie tak dużych przeglądów malarskich. O ile poprzednia 42. edycja, której laureatką została Martyna Czech, wywołała równie silne emocje, o tyle ta ostatnia przypominała o wymowie popularnego stwierdzenia, że kropla drąży skałę. Co ciekawe, skala krytyki skierowana wobec malarstwa od kilku lat przybierała na sile. Zarzucano mu nieprzystosowanie do języka współczesnej sztuki, sprzyjanie mieszczańskim gustom, a jego estetykę (bądź jej brak) uznawano za wbicie ostatniego gwoździa do trumny. Zdaje się, że po wielu latach oczekiwania na nowego Sasnala malarstwo skazano na powolną śmierć. Paradoksalnie, mimo tych negujących głosów młodzi wcale nie uciekają od malarstwa, a nawet można zaryzykować stwierdzenie, że kiełkuje kolejna generacja zajmująca się tą wiekową i pozornie wyświechtaną dziedziną.

We współczesnej historii polskiej sztuki możemy wskazać kilka wyraźnych mód i tendencji, wokół których ogniskowało się malarstwo. Wystarczy tu wspomnieć nową ekspresję lat 80. XX w., wielki sukces Grupy Ładnie (i oczywiście najpopularniejszego artystę tej formacji – Wilhelma Sasnala), która stanowiła współczesne wcielenie krakowskiej bohemy, bawiącej się, komentującej rzeczywistość w początkach nowego stulecia. Ładniowcy i towarzyszący im twórcy magazynu „Raster”: Łukasz Gorczyca i Michał Kaczyński, doskonale zdawali sobie sprawę, że każde pokolenie potrzebuje swoich nowych, indywidualnych mitów. Ich mitologie budowali właśnie Wilhelm Sansal, Marcin Maciejowski, Rafał Bujnowski, ale także Agata Bogacka, Bartek Materka, Paweł Susid, Anna Okrasko oraz Zbigniew Rogalski. Właśnie to pokolenie twórców wprowadziło do języka malarstwa słowo, ironię, dowcip, ale także życie codzienne. Tworzyło sztukę o życiu swoich sąsiadów, malowało zwykłą banalność raczkujących i wciąż aspirujących „warszawki” i „krakówka”. Mówiło o tematach osobistych: fałszywych przyjaźniach, wzlotach i upadkach, imprezach, ale także wychowywaniu dzieci i powolnym wchodzeniu w dorosłość. Nie bez powodu komiks Sasnala miał tytuł Życie codzienne w Polsce w latach 1990–2001. Z perspektywy lat można zauważyć, tak jak zrobił to Jakub Banasiak w tekście Cóż po artyście w czasie marnym w magazynie „Szum”, że pokolenie to charakteryzowała zwykłość. Artyści nie byli demiurgami stwarzającymi przyszłość ludzkości pomiędzy jajecznicą a kotletem, żyli zwykłym życiem jak tysiące ich rówieśników. „Czasem sztukę trzeba wymyślić od nowa, od samego początku. Od rozglądania się dookoła, rozmawiania ze znajomymi i słuchania muzyki” – pisał wówczas „Raster”. Właśnie to pokolenie artystów doczekało się swojej nazwy – Młoda Sztuka z Polski, które ukuł Paweł Leszkowicz w 2005 r., trochę w nawiązaniu do Young British Artist. Dziennikarzom włosy stawały dęba na wieści o ich sukcesach, tak działo się szczególnie w przypadku Sasnala, gdy ten w 2006 r. znalazł się na pierwszym miejscu listy 100 najważniejszych młodych artystów według magazynu „Flash Art”, ale także dostał prestiżową nagrodę The Vincent Award, przyznawaną przez Stedelijk Museum w Amsterdamie. Ta symboliczna chwila była znamienna dla historii polskiej sztuki współczesnej. Sukces Sasnala, który już w 1999 r. został laureatem wspomnianej Bielskiej Jesieni, przewartościował peryferyjne pole polskiej sztuki. W tym czasie przestrzeń instytucjonalna zaczęła się profesjonalizować, pojawiały się prywatne galerie sztuki, nowe pokolenie kolekcjonerów, na znaczeniu zyskiwały także nieznane dotąd kanały dystrybucji informacji.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się