fbpx
Miłosz Puczydłowski grudzień 2019

Barth i Peterson. Historia pewnej przyjaźni

Przekazując Barthowi wiadomość o konwersji na katolicyzm i antycypując późniejsze oskarżenia nieżyczliwych komentatorów, Peterson powołał się na głos sumienia i decydujący osąd Boży. W uzasadnieniu tym wyraźnie słychać Luterski imperatyw nonkonformistycznego sprzeciw.

Artykuł z numeru

Wierzę, wątpię, odchodzę

Wierzę, wątpię, odchodzę

Niedawno był u mnie Karl Barth. Przyszedł powiedzieć, że żywi do mnie nieszczęśliwą miłość i chciałby dojść ze mną do porozumienia”[1] – te słowa Erik Peterson napisał we wrześniu 1922 r. w liście do Theodora Haeckera (tłumacza Sørena Kierkegaarda i kard. Johna Henry’ego Newmana na język niemiecki). Peterson, późniejszy konwertyta, koresponduje z Haeckerem, wówczas już konwertytą z protestantyzmu na katolicyzm. Niemiecka teolożka, edytorka dzieł Petersona, Barbara Nichtweiß wyrażenie „nieszczęśliwa miłość” (unglückliche Liebe), zaczerpnięte z powyższego cytatu, trafnie wybiera na motto podsumowujące szczególną intelektualną relację, która połączyła Erika Petersona i Karla Bartha na ponad 40 lat. W korespondencji tych dwóch wybitnych niemieckich teologów protestantyzm, katolicyzm, konwersja, teologia i przyjaźń zbiegają się i supłają w trudny do rozerwania węzeł.

Spotkanie i jego okoliczności

Barth i Peterson poznali się w Getyndze w semestrze zimowym 1921/1922. Barth był już wówczas teologiem niezwykle popularnym i wpływowym. O jego kontrowersyjnym Der Römerbrief z przełomu lat 1918 i 1919 szeroko dyskutowano na niemieckojęzycznych wydziałach teologii. Do druku złożona została już także druga wersja tej pracy (opublikowana na przełomie 1921 i 1922 r.), która uczyniła później w środowisku kościelnym wiele fermentu. Komentarz do Listu św. Pawła do Rzymian, dzięki któremu Barth szturmem wszedł na teologiczne salony, stanowił ostrą krytykę XIX-­wiecznego protestantyzmu flirtującego z modernistyczną filozofią i kulturą mieszczańską. Autor domagał się w nim powrotu do diastazy, czyli uznania fundamentalnej różnicy ontologicznej pomiędzy Stwórcą a stworzeniem, która uniemożliwia chrześcijaństwu pójście na kompromisy z doczesnymi ideologiami.

Uniwersytet w Getyndze zaoferował Barthowi tytularną profesurę. Zgodnie z ustaleniami Barbary Nichtweiß prawdopodobnie 27 stycznia 1921 r. w czasie rozpatrywania jego kandydatury na tamtejszej uczelni dwaj teologowie spotkali się osobiście po raz pierwszy. Peterson był wówczas skromnym, ukrytym przed oczami wielkiego świata docentem prywatnym. Po uzyskaniu habilitacji z powodzeniem zajmował się w Getyndze starożytną historią Kościoła i światem pierwszych chrześcijan. Jego badania historyczne nie były jednak pozbawione głębszych, teologiczno­-filozoficznych ambicji. Najsłynniejsze dzieło dopiero przed nim: Der Monotheismus als politisches Problem (Monoteizm jako problem polityczny) – ukazało się ono w roku 1935, a zasłużoną sławę zdobyło właściwie już po śmierci autora. Peterson, analizując wykuwanie się w starożytności dogmatu Trójcy Świętej, bronił w nim tezy, iż polifoniczna koncepcja bóstwa uniemożliwia chrześcijaństwu przeprowadzenie łatwej analogii pomiędzy jedynowładztwem Boga w świecie i monarchy w państwie. Praca ta miała więc wymiar antykonstantyński, a w roli czarnego charakteru obsadzony został Euzebiusz z Cezarei. Ówczesny czytelnik słyszał jednak w tekście przede wszystkim silną nutę antyhitlerowską. Dziś Peterson przywoływany jest bardzo chętnie w kontekście postsekularnych dyskusji o możliwości ugruntowania świeckiej polityki w tradycji religijnej.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się