fbpx

fot. Mariusz Kubik/CC by 3.0

Pozostanie czułość

Julia Hartwig
(1921–2017)

 

Obawialiśmy się, że ta wiadomość kiedyś nadejdzie zza oceanu, gdzie Julia Hartwig spędziła ostatni rok pod opieką córki. Musiała nadejść, biorąc pod uwagę imponujący wiek, jakiego dożyła poetka.

Dorobek długiego, twórczego życia Julii Hartwig jest imponujący. Uderza jego różnorodność: niezliczone tomy wierszy, eseje, szkice, wspomnienia i listy, zapiski z Ameryki, przekłady, książki biograficzne, dzięki którym poznaliśmy życie Apollinaire’a czy Rimbauda, pisany pod koniec życia dziennik – świadectwo swego czasu i zbiorowy portret wielu przyjaciół, a przede wszystkim dyskretnie naszkicowany autoportret – to wszystko pozostanie na zawsze w skarbcu współczesnej literatury. Ale pozostanie też coś jeszcze: pamięć o niezwykłej osobie, z którą obcowanie było wielkim świętem i wspaniałą nagrodą.

W zbanalizowanym już powiedzeniu „pierwsza dama poezji polskiej” jest wiele racji, trudno znaleźć określenie trafniejsze. Julia była prawdziwą damą. Jej elegancja, skromność, urok, mądrość, bijący od niej promienny, łagodny spokój – to wszystko czyniło ją zjawiskiem pozbawionym odpowiedników w dobie krzykliwej autoreklamy i medialnego zgiełku.

I właśnie ta poezja, wraz z pamięcią o mądrej, pięknej osobie, pozostanie z nami. Uczyć nas będzie dystansu wobec spraw ostatecznych, refleksyjnego spokoju, z jakim powinno się przyjmować przeciwności losu i osobiste tragedie, wrażliwości na kruche piękno świata, troski o pamięć, a przede wszystkim życzliwości wobec ludzi i – niezbyt to dzisiaj modne słowo – czułości.

Jerzy Illg