fbpx
Marta Duch-Dyngosz kwiecień 2011

Historia mówiona – historie niezapomniane

Stół, kawa i ciasto, naprzeciwko starsza pani bądź pan, niekiedy udzielający wywiadu razem. Słuchałam o przedwojennych Żydach w Szczebrzeszynie, a raczej o ich stereotypowym wyobrażeniu, o czasach okupacji, brutalnych obrazach opowiadanych z uśmiechem przez babcię. O pociągach prowadzących do Bełżca, o spaleniu ukrywających się Żydów w stogu siana i wierze w boską karę, która spadła na ich morderców w postaci niepełnosprawnego dziecka. Wszystko w czasie niespełna godzinnej rozmowy.

Artykuł z numeru

Zmierzch religii smoleńskiej?

Ponownie debatujemy w polskich mediach o stosunkach polsko-żydowskich. Niektórzy wyrażają z tego powodu niesmak, inni bardziej zdecydowane wzburzenie. Kto ma prawo mówić o stosunkach polsko-żydowskich? Historyk, socjolog, etnograf, psycholog, judaista? Które źródła są bardziej wiarygodne? Oficjalne dokumenty państwowe, wspomnienia, pamiętniki, fotografie, a może historia mówiona? W jaki sposób zgromadzone dane oddają opisywane realia? Czy użyte perspektywy teoretyczne są słuszne? I tak dalej. Niektórzy dyskutanci tworzą hierarchię źródeł od tych najbardziej wiarygodnych, rzetelnych, w domyśle naukowych po te niespełniające uznanych standardów. A porządek kształtuje się przez wszystkie debaty niezmiennie: od źródeł historycznych po historię mówioną (oral history). Najniżej sytuuje się kategorię, którą najprościej można sprowadzić do „tego, co mówią ludzie”.

Powołujący się na hierarchię źródeł zaklinają rzeczywistość i „ludzkie gadanie” sprowadzają do farsy, błahostki, nawet plotki. Bo przecież historia mówiona to nic innego jak „niezobowiązujące” domowe rozmowy przy kawie i słodkim poczęstunku, gdy albo starsi myślami wracają do przeszłości, albo wnuczek pyta o wojnę, a czasem wprost o Żydów, bo tak miał zadane w szkole. Sytuacji o potencjale zaburzenia naszego dobrego samopoczucia jest już coraz mniej, bo rzadko zasiadamy przy stole w dużym wielopokoleniowym gronie, często mieszkamy daleko od siebie i coraz mniej jest ludzi, którzy pamiętają – coraz mniej jest świadków. Zastanawiam się, czy próbując mówić o przeszłości, nie należałoby zacząć najpierw od wsłuchania się w pamięć domu, dzielnicy, miasteczka, regionu…

Badania etnograficzne dotyczące pamięci o Żydach, a szerzej relacji polsko-żydowskich można policzyć na palcach jednej ręki. Znana jest publikacja Wizerunek Żyda w kulturze ludowej Aliny Całej , w której autorka cytuje fragmenty wywiadów z mieszkańcami wschodniej i południowo-wschodniej Polski z lat 1975-76, 1978, 1984. Później, bo z przerwami od 1986 do 1996, badania etnograficzne prowadziła Olga Kostrzewska w rejonie Mazowsza oraz na terytorium Białorusi i Litwy. Współcześnie ostatnią szansę, by zebrać historię mówioną ludzi urodzonych przed wojną, stara się od kilku lat wykorzystać Joanna Tokarska-Bakir, która wraz z zespołem Archiwum Etnograficznego prowadzi badania terenowe we wschodniej i południowo-wschodniej Polsce. W pracy Legendy o krwi. Antropologia przesądu badaczka przytacza obszerne fragmenty wywiadów etnograficznych, po prostu oddając głos swoim rozmówcom, często bez własnego komentarza. Z prowadzonych badań etnograficznych wyłania się obraz trudny do zaakceptowania. Nie można powiedzieć, że reprezentatywny dla całego kraju, natomiast dający do myślenia.

W 2009 roku miałam okazję wziąć udział w badaniach Tokarskiej-Bakir i jej zespołu na Zamojszczyźnie. I mimo dość dobrej znajomości tematyki, okazało się, że co do wielu kwestii po prostu się myliłam. Poczynając od wstępnych założeń, takich jak dostępność potencjalnych informatorów. Początkowo nie mogłam sobie wyobrazić, w jaki sposób znajdę rozmówców na tyle sędziwych, by pamiętali przedwojenne czasy Zamojszczyzny i jej sztetli, którzy zaproszą mnie do domu i będą odpowiadać na pytania o Żydów, o współżycie dwóch społeczności przed wojną, o czasy okupacji, o Zagładę, o powojenne pogromy. Byłam w błędzie. To nie odnalezienie rozmówców było trudne. Podczas tygodnia badań odwiedziłam kilka miejscowości i wsi: Chełm, Zwierzyniec, Topólczę, Żurawnicę i Szczebrzeszyn. Dziś społeczność żydowska w nich nie mieszka, choć w wielu pozostały materialne ślady ich niegdysiejszej obecności. W czasie tygodnia badań przeprowadziłam dziesięć wywiadów trwających od godziny do dwóch. Podróżowałam z jeszcze jedną badaczką, ale każda z nas prowadziła wywiady indywidualnie. Towarzyszyła nam marcowa aura, niesprzyjająca, zimna, śnieżna.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się