fbpx
Dariusz Libionka kwiecień 2008

Zagłada domu Trinczerów – refleksje historyka

Świadectwo spisane przez Tadeusza Markiela należy do najbardziej poruszających dokumentów autobiograficznych, z jakimi zetknąłem się, badając stosunki polsko-żydowskie w okresie niemieckiej okupacji na polskiej prowincji.

Artykuł z numeru

Dzieci Boże z probówki. Chrześcijanie wobec in vitro

Polskie wspomnienia, mówiące o zbrodniach na Żydach popełnianych przez Polaków, są stosunkowo rzadkie. Dzieje się tak z wielu powodów. Truizmem jest przypomnienie, że w okresie PRL nie było ani klimatu, ani możliwości dla podejmowania tego tematu. Od początku lat sześćdziesiątych koncentrowano się przede wszystkim na dokumentowaniu przypadków polskiej pomocy Żydom, którą starano się przedstawiać jako rozległą i bezinteresowną. A udział Polaków w zbrodniach na Żydach zwyczajnie pomijano lub w najlepszym razie uznawano za niewiele znaczące marginalia. Po roku 1989, pomimo zniknięcia ograniczeń cenzuralnych, pojawiły się trudności innej natury. Z uwagi na lepszy dostęp do archiwów niewątpliwemu poszerzeniu ulega nasza wiedza na temat stosunków polsko-żydowskich w okresie okupacji. Obok wspomnieniowych materiałów żydowskich dysponujemy dokumentacją Polskiego Państwa Podziemnego, archiwaliami administracji okupacyjnej, a także wykorzystywanymi w coraz większym stopniu powojennymi materiałami śledczymi i sądowymi powstałymi w pierwszych latach powojennych (tzw. sierpniówki). Znajdziemy wśród nich tysiące zeznań podejrzanych i świadków (w znakomitej większości polskich) oraz sentencje wyroków. Przekazy te są częstokroć podawane są w wątpliwość jako wymuszone, a pojawiające się w nich fakty negowane. Dlatego tak cenne są, niezależne od takiego czy innego kontekstu politycznego czy ideologicznego, współczesne świadectwa.

Jednak żyjący – coraz bardziej nieliczni – świadkowie tak bardzo odległych już w czasie wydarzeń najczęściej wybierają milczenie. Dzieje się tak z powodu lęku przed krytyczną reakcją nie tylko ze strony krewnych sprawców przestępstw na Żydach, którzy niejednokrotnie pielęgnują (często być może nawet w dobrej wierze) heroiczny obraz dziejów rodziny, lecz całych lokalnych społeczności. Dotyczy to również byłych członków konspiracji niepodległościowej – oni również obawiają się niezrozumienia i odrzucenia, a przede wszystkim przykrości. Nie pomagają w tym historycy, uwikłani w taką czy inną politykę historyczną, obawiający się szargania świętości lub odpowiedniego, łatwego do przewidzenia, zaszufladkowania. Tym bardziej, że w ostatnich latach powróciła tendencja do uwypuklania polskiej pomocy Żydom. Do realizacji tego szeroko zakrojonego programu włączono szereg instytucji (w tym przede wszystkim IPN) i zaangażowano duże środki finansowe. W efekcie pojawiają się kolejne publikacje na temat rodziny Ulmów rozstrzelanej w marcu 1944 roku w ramach represji za przechowywanie Żydów[1]. Nie neguję potrzeby takich działań w sferze badawczej i edukacyjnej. Trudno jednak zgodzić się na przechodzenie do porządku dziennego nad złożonym kontekstem historycznym. Bo Markowa, rodzinna wieś Ulmów, z której próbuje się czynić modelowy przykład na postawy Polaków wobec Zagłady, położona jest kilkanaście kilometrów od Gniewczyny, w której stał dom Trinczerów.  Świadectwo Tadeusza Markiela potraktować należy zatem jako apel o rozwagę w tworzeniu obrazu okupacyjnej rzeczywistości na użytek przyszłych pokoleń.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się