fbpx
Tomasz Z. Majkowski lipiec-sierpień 2015

Prometeusz wyzwolony

Nim dojdzie do przeobrażenia współczesnej formy człowieka, możliwe jest zastosowanie protezy, która zagwarantuje mu niesłychane wcześniej możliwości, spełniając marzenie o natychmiastowym i bezpośrednim dostępie do prawdy.

Artykuł z numeru

Kiedy nadejdzie przyszłość

Kiedy nadejdzie przyszłość

Finałowy odcinek czwartej serii kultowego serialu science fiction Babylon 5, wyemitowany w październiku 1997 r., przyniósł szereg wizji rozwoju cywilizacyjnego ludzkości, prezentowanych w coraz większym dystansie czasowym. Finałowa sekwencja, rozgrywająca się w przyszłości odległej o milion lat, prezentuje człowieka ze wzruszeniem oglądającego archiwalne materiały wideo – tj. resztę odcinka. Gdy pokaz dobiega końca, samotny mężczyzna wydaje komputerowi polecenie transferu całego archiwum na „Nową Ziemię”, po czym sam przekształca się w istotę nieposiadającą ciała, złożoną z czystej energii. W tej postaci również opuszcza Układ Słoneczny, którego centralna gwiazda przeobraża się w supernową.

Ta trwająca niespełna półtorej minuty sekwencja wydaje się stanowić trafne podsumowanie ważnych marzeń, napędzających europejską kulturę popularną przez większość XX w. Jest pośród nich i pragnienie odrzucenia ograniczeń cielesności, i sen o stworzeniu sztucznych inteligencji, sług doskonałych. Do tego wszystkiego – marzenie o nieograniczonym dostępie do dowolnej informacji, inteligentnych repozytoriach zdolnych na komendę podsunąć każdą treść, wzruszyć, zabawić i pouczyć. I, co najistotniejsze, ukazać ukrytą prawdę, wolną od kłamstw i przeinaczeń: nim serialowy nowy człowiek opuści na dobre Układ Słoneczny, zdobywa niewątpliwą wiedzę o wydarzeniach stanowiących właściwą akcję serialu, osadzoną milion lat wcześniej.

Projekt ten w istocie nie różni się szczególnie od odwiecznych marzeń kultury Zachodu: ani nieśmiertelność, ani panowanie nad innymi istotami, ani odkrycie prawdy o naturze rzeczywistości nie są postulatami o szczególnej oryginalności, obietnice ich spełnienia odnaleźć przecież można właściwie w każdej wielkiej religii. Projekt XX-wieczny ma jednak tę charakterystyczną właściwość, że obywa się bez metafizyki, przedstawiając pradawne sny jako efekt stosowania nowoczesnych technologii i rozwoju nauki, gładko wpisując się w postoświeceniowy projekt wieku świeckiego, a liczne jego składniki stanowią proste alternatywy dla obrazowania o charakterze religijnym. I rzeczywiście, gdy analizować porządek motywów składających się na obietnicę przyszłego technologicznego zbawienia, dostrzec w nich można echo poszukiwań duchowych charakterystycznych jeszcze dla XIX stulecia.

Poza ciało

Wątek porzucenia tak ciała, jak i ojczystej planety ściśle łączy się z myśleniem dualistycznym, właściwym dla większości wielkich religii: istota człowieczeństwa nie jest w nim mocno związana ze swoją doczesną powłoką i może funkcjonować niezależnie od niej. Hipoteza ta, przyjmowana już to jako dogmat religijny, już to jako założenie filozoficzne, zaczęła domagać się empirycznej weryfikacji wraz ze wzrastającym w wieku XIX sceptycyzmem, co doprowadziło do wzmożonego zainteresowania manifestacjami duchów zmarłych i ogromnej popularności osób szczególnie na ich obecność wrażliwych, czyli mediów, oraz rozmaitych metod dokumentowania wizyt istoty, która przetrwała śmierć swojego ciała. Największą popularność osiągnęły fotografia duchowa, pozwalająca utrwalić wizerunek niewidocznego gołym okiem bytu duchowego (najsławniejsza przedstawia Mary Lincoln w czułych objęciach męża, zamordowanego prezydenta Stanów Zjednoczonych), oraz pismo automatyczne – ta technika, stosowana powszechnie przez osoby media, to zapis dyktowanego przez duchy komunikatu, odbywający się bez udziału woli piszącego.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się