fbpx
Radosław Stryjewski Grudzień 2014

W Tadżykistanie bez zmian

Nowości z Zachodu przychodzą tu przez Rosję. W kraju, który stosunkowo niedawno uzyskał niepodległość, powszechnie tęskni się też za Sojuzem i silnym państwem. Ale to tylko jedna ze składowych tadżyckiej tożsamości. Równie silne jest dążenie do ponownej islamizacji kraju oraz „azjatyckość”, nakazująca zachowanie dystansu i kamiennej twarzy.

Artykuł z numeru

XI: Nie marnuj

XI: Nie marnuj

Największym wyzwaniem jest dla mnie „azjatyckość” Tadżykistanu. Niedomówienia, kamienna twarz, która ma ponoć gwarantować, że się jej w sensie społecznym „nie straci”, półprawdy, z których trzeba się domyślać intencji autora – słowem, wszystkie te zachowania, o których można przeczytać w relacjach z Japonii czy Wietnamu, bardzo silnie obecne są także w tym kraju.

Prezydent wszystkich Tadżyków?

W Tadżykistanie znalazłem się w szczególnie gorącym okresie końcówki przygotowań do wyborów. Od 6 listopada 2013 r. kraj ma nowego, a jednak zadziwiająco starego prezydenta. Bez większych niespodzianek wybory wygrał po raz kolejny Emomali Rahmon. Ten sam, który przejął władzę po zakończeniu krwawej wojny domowej w 1994 r., usunął z nazwiska rosyjską końcówkę „ow”, zachęcając swoich rodaków – de facto poddanych – do tadżykizacji, a także zmienił konstytucję, by móc rządzić dożywotnio. Prezydent wszechobecny. Ze szczególnie licznych w okresie przedwyborczym banerów wyciągniętą ręką wskazuje mieszkańcom kraju lepszą przyszłość. Ale ona, mimo wysiłków prezydenta, nie nadchodzi. Plakaty uczą, że kiedy prezydent nie wskazuje przyszłości, to dobrotliwie pochyla się nad tadżyckimi dziećmi, bo przecież nieobca mu jest troska o ich szczęśliwe wzrastanie, albo z mądrą miną przypatruje się pracy studentów i naukowców. Prezydent z fotoszopu z atencją odnosi się do kobiet i szanuje wszelkie grupy zawodowe, nie brak również umieszczonych na plakatach przypomnień jego przywiązania do islamu. Prezydent wszystkich Tadżyków! Albo lepiej – wszystkich obywateli, bo przecież nie każdy mieszkaniec Tadżykistanu to etniczny Tadżyk. Rahmon jest Kulabcem, a w wojnie domowej Kulabcy walczyli z Garmcami. Ci ostatni przegrali, Kulabcy mają więc prezydenta… wszystkich Tadżyków. Nie mniej groteskowo wygląda muzułmańskość przywódcy. Poza afiszami obrońca tradycji zabrania zgromadzeń, także tych w meczetach. Zakazuje wspólnego w nich biesiadowania, nawet w czasie ramadanowych iftarów, zakłada w świątyniach kamery, a na prowincji, w gminach zwanych tu dżamoatami, wyznacza po dwa meczety, w których można celebrować piątkową modlitwę. W tadżyckich kiszłakach świątynie, pieczołowicie i kosztem dużych wyrzeczeń budowane przez wieśniaków, stoją więc w piątki puste, a wierni wsiadają do samochodów i jadą się modlić tam, gdzie władza pozwala.

Oczywistym wytłumaczeniem ich zachowania jest strach przed prześladowaniem, skutecznie studzący zapędy wielu potencjalnych buntowników. Strach – nieodłączny element każdej dyktatury. Ale to nie jest każda dyktatura. Ta ma wyraźnie tadżyckie oblicze, w którym odbija się złożona rzeczywistość kraju.

Prezydent jest Kulabcem, a dopiero potem Tadżykiem. W Tadżykistanie klany są bowiem wszędzie. To podstawa tradycyjnej organizacji społecznej i politycznej. Przed pierwszą podróżą do tego kraju myślałem, że mieszkają tam po prostu Tadżycy… Może jeszcze jakieś mniejszości z sąsiednich państw – Uzbecy, Kirgizi, oprócz tego ktoś z krajów geograficznie odleglejszych, ale historycznie czy cywilizacyjnie dla Tadżykistanu istotnych: Rosjanie, Chińczycy, Persowie. A także uchodźcy – pewnie z Afganistanu – może Żydzi, może też pozostali jacyś potomkowie przesiedleńców z czasów, gdy sowieckie dyktatury dowolnie szafowały ludzkimi losami. W Tadżykistanie okazuje się, że Tadżycy tu są, ale…

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się