fbpx
Łukasz Garbal Grudzień 2014

Ojciec Krąpiec a SB: nie rzucajmy kamieniem

Wielka odmowa Dariusza Rosiaka w fascynujący sposób opowiada o trzech biografiach równoległych: wybitnego filozofa i twórcy potęgi dawnego KUL-u o. Mieczysława Alberta Krąpca; ówczesnego studenta tej uczelni, opozycjonisty, twórcy pisma „Spotkania” Janusza Krupskiego; oraz Eugeniusza Kotowskiego – muzealnika, który został funkcjonariuszem SB zajmującym się Kościołem katolickim.

Artykuł z numeru

XI: Nie marnuj

XI: Nie marnuj

Uwaga czytelników kieruje się przede wszystkim w stronę o. Krąpca. „Niech będzie – nie nazwę Mieczysława Krąpca agentem SB – pisze Rosiak. – Tylko jak w takim razie go nazwać?” Przyjrzyjmy się faktom. Co – na podstawie książki – wiemy? Jako osoba rozpracowywana, filozof został zarejestrowany przez SB w 1956 r., drugi raz jako ksiądz za pomocą TEOK – teczki, jaką zakładano każdemu katolickiemu księdzu i która została zniszczona w 1989 r., i po raz trzeci jako tajny współpracownik Służby Bezpieczeństwa. Kluczową „rejestracją” jest wypis z dziennika archiwalnego MSW sugerujący, że Mieczysław Albert Krąpiec został zarejestrowany 21 lutego 1964 r. jako TW o pseudonimie „Józef”. Filozof był więc rozpracowywany przez SB od lat 50., materiały te – według dokumentacji SB – zniszczono w roku 1967. Zastanawiać może fakt zniszczenia tych materiałów; czy zachował się protokół z podanymi powodami zniszczenia? Czy materiały te nie miały dla SB wartości? Czy podano jakieś powody?

Nie odnaleziono żadnego pisemnego zobowiązania do współpracy. Zresztą jak wiadomo, nawet ten, kto podpisał zobowiązanie, nie zawsze współpracę podejmował; jeśli podjął, często ją zrywał lub symulował (z humorem pisał o tym w Pięknych dwudziestoletnich Hłasko). Oczywiście są przypadki aktywnej, szkodliwej i świadomej współpracy bez zobowiązań, pokwitowań… Każdy przypadek jest osobny.

Sam zapis TW nie przesądza o charakterze związków ze służbami. Sytuacja dotycząca o. Krąpca wydaje się tego modelowym przykładem. Na podstawie cytowanych w książce materiałów nie możemy jednoznacznie stwierdzić, jakie były relacje między o. Krąpcem – identyfikowanym w dokumentach SB jako TW „Józef” – a funkcjonariuszem, późniejszym generałem, przedstawianym jako jego „oficer prowadzący”.

Wątpliwości

Czy o. Krąpiec był „Józefem”? A nawet jeśli tak – co to oznacza? Kontekst do tego pytania buduje przytaczana przez Dariusza Rosiaka opinia innego z bohaterów książki, Janusza Krupskiego, przedstawiająca jego wizję lustracji (szkoda, że niezrealizowaną!). Ten represjonowany opozycjonista, wywieziony przez esbeków do lasu i oblany żrącą substancją (do dziś nie wiadomo, czy to była próba zabójstwa czy rodzaj zastraszenia), „był zdecydowanym zwolennikiem lustracji, ale lustracji mądrej. Uważał, że każda indywidualna historia jest inna, agent agentowi nierówny, bardzo trzeba uważać z osądzaniem kogokolwiek, bo można wyrządzić człowiekowi wielką krzywdę”, jak mówiła Rosiakowi żona opozycjonisty. Na samego Krupskiego „szukano kwitów”, chcąc utrącić jego kandydaturę na prezesa IPN.

W przypadku o. Krąpca nasuwa się wiele pytań. Czy zachowały się raporty TW „Józefa”? Jeśli tak, to czy były pisane odręcznie albo choćby odręcznie podpisane? Czy były to jedynie materiały, w których powoływano się na informacje od TW „Józefa”? Jeśli zaś tak, to czy istnieją inne źródła potwierdzające ich wiarygodność? (Zdarzało się przecież, że funkcjonariusze konfabulowali rzekome zeznania czy wyznania swoich rozmówców). Czy zachowała się teczka personalna – czy jedynie materiały rozsiane w różnych miejscach? Skąd pewność, że materiał podpisany „Józef” związany jest z osobą, którą zapisano (czy za jej zgodą?) jako TW „Józef”? (To dość popularne imię…)

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się