fbpx
Mateusz Burzyk Listopad 2014

Wierzyć i mówić

Foucault twierdzi, że w chrześcijaństwie nie chodzi tylko o to, by wierzyć (zaakceptować pewną objawioną i nienaruszalną treść), ale również – co jego zdaniem niezwykle istotne – o to, by nieustannie mówić (odsłaniać tajemnice serca), wyrażając siebie w języku.

Artykuł z numeru

Polak katolik - tożsamość do wzięcia

Polak katolik - tożsamość do wzięcia

Gdy w styczniu 1980 r. Michel Foucault rozpoczyna dziewiąty cykl wykładów w Collège de France, jego słuchacze – którzy jak zwykle całe biurko zastawili rejestrującymi jego głos magnetofonami – nie wiedzą jeszcze, że będą świadkami kolejnej transformacji myśli autora Słów i rzeczy. Foucault, przygotowujący się wówczas do zajęć w prowadzonej przez dominikanów bibliotece Saulchoir, zaczyna czytać i komentować teksty dla siebie nietypowe: traktat Didache, twórczość Pseudo-Barnaby i św. Cypriana, a przede wszystkim rozprawy Tertuliana i Kasjana.

Historyczne konteksty

Nie dziwi zatem, że na jednym z pierwszych wykładów, odczytując swoje pedantycznie sporządzone notatki, mówi: „jedyna możliwość pracy teoretycznej, jaką przed sobą widzę, polega na tym, by (…) kreślić trajektorie ruchów, za sprawą których nie znajduję się już w miejscu, w którym byłem przed chwilą” (s. 93). Uwaga ta, przypominająca słynną frazę z Archeologii wiedzy („Nie pytajcie mnie, kim jestem, ani nie mówcie mi, abym pozostał taki sam”), służy za usprawiedliwianie zmiany, jakiej dopuścił się filozof, poświęcając swe zajęcia nie – jak pierwotnie zapowiadał – kolejnym analizom biowładzy, ale pierwszym wiekom chrześcijaństwa i sposobom, dzięki którym rządzi się ludźmi za pomocą prawdy. „Zwrot” w myśli Foucaulta nie sprowadza się jednak tylko do nowo dobranej konstelacji autorów i przeniesionych ram czasowych, ale polega przede wszystkim na rezygnacji z analiz pod znakiem pojęcia „władzy- -wiedzy” (wokół którego skupione były m.in. trzy publikacje z 1975 r.: Nadzorować i karać, Wola wiedzy oraz wygłaszane wówczas wykłady z cyklu Trzeba bronić społeczeństwa), po to by skupić się na problematyce „rządzenia” i badaniu reżimów wypowiadania prawdy.

Rządzenie żywymi rozpoczyna się od reinterpretacji Króla Edypa. Przykładając do dramatu Sofoklesa pojęcie „aleturgii prawdy” (tzn. sposobów, w jakich się ona manifestuje), Foucault wyraźnie dystansuje się od psychoanalizy, której – jak możemy wnioskować z końcowych już partii książki – nie postrzega on wcale jako praktyki progresywnej, ale widzi w niej kontynuatorkę typowej dla Zachodu konieczności zmierzania ku prawdzie poprzez „ujmowani[e] samego siebie w dyskurs” (s. 308). Psychoanaliza jako następczyni Kościoła to niewątpliwie prztyczek w nos dla wielu jej – zaryzykujmy to słowo – wyznawców…

Historia króla Teb nie zajmuje Foucaulta zbyt długo. W zasadzie służy mu ona głównie po to, by zarysować greckie tło dla wyłaniającego się dopiero fenomenu chrześcijaństwa. Różnice między pogańskim światem Aten a ochrzczonym już Rzymem ukazują się dzięki temu w nader jasnym świetle. Foucault nie buduje jednak między nimi jaskrawych opozycji, nie zajmuje go też odkrycie prostych zapożyczeń. Tym, co przyciąga jego uwagę, są napięcia i trudności, z jakimi pierwsi chrześcijańscy myśliciele musieli się mierzyć, chcąc przejąć niektóre z antycznych idei, praktyk i instytucji bądź – przeciwnie – zdecydowanie się od nich zdystansować.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się