fbpx
Marta Duch-Dyngosz Listopad 2014

Czy wystawa zdała egzamin?

Nie oczekuję, by równoważyć postawy pozytywne negatywnymi bądź na odwrót. Nie odbieram prawa do wyboru aspektu historii, na którym skupia się uwaga edukatora, kuratora bądź autora książki. Przekonuję, że historie ratowania są częścią historii Zagłady.

Artykuł z numeru

Polak katolik - tożsamość do wzięcia

Polak katolik - tożsamość do wzięcia

Bardzo dziękuję Łukaszowi Tomaszowi Sroce, że odniósł się krytycznie do tez mojego tekstu i włączył się do dyskusji o pamięci o polskich Sprawiedliwych. Daje mi to okazję, by rozwinąć argumentację oraz wyraźniej przedstawić moje stanowisko. Zacznę od przypomnienia, że w artykule Prawo do Sprawiedliwych zastanawiałam się, w jaki sposób pamiętamy w Polsce o tych, którzy ratowali Żydów w czasie wojny. Wymagało to ode mnie rozważenia wielu innych pytań – m.in., jak definiujemy udzielanie pomocy Żydom, w jaki sposób mówią o tych historiach ratujący, jak je opowiadają ratowani, co wiemy z badań naukowych oraz w jaki sposób te czyny upamiętniamy, np., w jaki sposób ich historie prezentujemy na wystawie w muzeum. Przyglądam się tej pamięci od powojnia, by pokazać zachodzące w niej przemiany, odnosząc się przy tym do szerszego kontekstu pamięci o Zagładzie, w szczególności do tych narracji, które dotyczą postaw nie-Żydów wobec tej tragedii.

W tekście przywołuję wystawę o krakowskich Sprawiedliwych oraz towarzyszącą jej debatę – oba wydarzenia zorganizowane w Fabryce Emalii Oskara Schindlera, oddziale Muzeum Historycznego Miasta Krakowa. W związku z moją krytyką przedstawionej w nich narracji o Sprawiedliwych Sroka zarzuca mi, że moje oczekiwania wobec obu wydarzeń „są bezzasadne”, a ich krytyka wynika „z generalnego niezrozumienia”. Przypomnę, że w przypadku debaty moje wątpliwości budził tytuł oraz tezy, które podczas niej padły. Argumentowałam, że dyskutujący sprowadzili postawy wobec Żydów w czasie wojny do historii niesienia im pomocy. Zauważyłam, że skoncentrowanie się jedynie na pozytywnych postawach ma bardzo długą historię w polskiej pamięci o Zagładzie oraz że po debacie o Jedwabnem stanowi kontrapunkt do rozliczeń z trudną historią. W tezie, z którą szczególnie się nie zgodziłam, którą przytoczę za moim tekstem, podkreśla się, „że uczyć powinniśmy głównie o pozytywnych postawach w historii, bo to one zasługują na pamięć następnych pokoleń”. Sroka zarzuca mi, że od twórców koncepcji obu wydarzeń wymagam przedstawienia syntezy wydarzeń, które miały miejsce w Krakowie w czasie II wojny światowej, i zachowuję się podobnie jak krytycy Grossa, oskarżający go o jednostronność, z tego względu, że skupił się tylko na postawach negatywnych, nie wspominając nic o ratowaniu Żydów oraz o grożącej za to karze śmierci. Moje uwagi można by, zdaniem historyka, zrównać z postulatem, by pisząc o krakowskich świętych, zawsze pamiętać o rzezimieszkach i ludziach marginesu.

Odniosę się do zarzutów historyka, zaczynając od tytułu debaty. Przypomnę, że debatę zorganizowano przy okazji wystawy czasowej Krakowscy Sprawiedliwi. Motywy, postawy, przesłanie. Zostawmy wpierw tytuł w brzmieniu, które przywołuje historyk, mianowicie: Czy Kraków zdał egzamin?. Uważam, że chcąc rzetelnie odpowiedzieć na to pytanie, trzeba wziąć pod uwagę postawy zarówno pozytywne, jak i negatywne – odnieść je do siebie oraz do ówczesnego kontekstu. Nie postąpiono w ten sposób. Wydano werdykt – „Kraków zdał egzamin” – opierając się tylko na historiach udzielania pomocy. Uważam moją krytykę tym bardziej za słuszną, gdy zacytujemy cały tytuł debaty, który brzmiał: Czy Kraków zdał egzamin? Postawy krakowian w latach 1939‒1945. A sam autor przecież przyznaje w polemice: „Jeśli debata w MHK zostałaby opatrzona tytułem: Postawy krakowian w czasie II wojny światowej, to uwagi Duch-Dyngosz znalazłyby uzasadnienie”.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się