fbpx
Dariusz Kot Październik 2014

Biblii nie napisał Jezus

Na ile historiografia w sensie ścisłym mogłaby zapełnić „białe plamy”, a w efekcie tego – tworzyć nowe pola debat, dialogu, a może i reform katolicyzmu, zarówno w zakresie podstawowych idei, organizacji Kościoła i obrzędów, jak również – w konsekwencji – oceny kontrowersyjnych spraw społecznych.

Artykuł z numeru

Jak wiara zmienia Biblię?

Jak wiara zmienia Biblię?

W ostatniej, najważniejszej części referatu autorstwa kard. Waltera Kaspera na temat ewentualnej komunii dla katolików żyjących w drugim małżeństwie wyraźnie brakuje odniesień do Ewangelii. Trzy cytaty, które się tam pojawiają: o dobrym Samarytaninie, zatwardziałości serca i kościelnej „władzy łączenia i rozłączania”1 – są dość ogólnikowe i słabo związane z tematem. Można by nimi podeprzeć właściwie dowolną reformę ideową czy instytucjonalną Kościoła. W porównaniu z niezbitą jak dotąd historycznie dokumentacją Jezusowego przekonania o nierozerwalności małżeństwa2 cytaty te wyglądają całkowicie nieprzekonująco. Tej dość oczywistej klęski biblistycznej kard. Kaspera, obranej przeze mnie jako przykładowy punkt wyjścia, można było uniknąć. Całkiem możliwe, że Nowy Testament zawiera ogromne, niewykorzystane jeszcze pokłady idei mogących bardzo skutecznie wspomóc nie tylko reformę katolickiej etyki małżeńskiej, ale także wielu innych sfer chrześcijańskiego życia i organizacji samego Kościoła. Jestem przekonany, że liczne „białe plamy na biblistycznych mapach” zauważymy tak szybko, jak tylko uświadomimy sobie, że zdominowana przez duchownych biblistyka katolicka3 nigdy nie była, ani wciąż nie jest, historiografią w sensie ścisłym. Bibliści – co spróbuję pokazać – w gruncie rzeczy zupełnie nie zajmują się Nowym Testamentem jako dokumentacją historyczną.

Z czym ma do czynienia historyk?

Prace historyków nie „zawierają faktów” z przeszłości. Mogą odnosić się tylko do – mniej lub bardziej prawdziwych – opisów tych faktów. Same zaś przywoływane fakty przeszły już przez dwa ogromne sita selekcyjne: część z nich nie została zauważona przez autorów oryginalnych źródeł, a inne odnotowano, ale opisujące je źródła uległy zniszczeniu lub zaginęły.

W takiej sytuacji badacz przeszłości zmuszony jest rozpocząć drobiazgową pracę. Ponieważ dysponuje zaledwie fragmentami większej mozaiki, wiele będzie zależeć od tego, jak wyobrazi sobie brakujące elementy. Niektóre z nich może odtworzyć, a następnie wszystkie razem uporządkować w ramach ogólniejszej teorii. We współczesnych badaniach początków chrześcijaństwa mamy np. szereg takich odmiennych „mozaik” (teorii) na temat „problemu synoptycznego”. Chodzi o to, w jakiej kolejności powstały kanoniczne ewangelie Mateusza, Marka i Łukasza – i w jaki sposób autorzy późniejszych tekstów wykorzystywali te wcześniej napisane. Nowsze teorie uwzględniają niekanoniczną Ewangelię Tomasza, a nawet odtwarzają tekst Ewangelii, która do dziś się nie zachowała, tzw. źródła Q4. Najpopularniejsze rozwiązanie problemu synoptycznego brzmi zatem: najpierw powstały ewangelie Q i Markowa, a następnie na ich podstawie napisali swe opowieści Mateusz i Łukasz, wprowadzając dodatkowe informacje z jeszcze innych źródeł.

Warto w tym miejscu podkreślić: już na etapie gromadzenia dokumentacji historyk opisuje fakty, a to wymaga ich selekcji i interpretacji. Inaczej nie mógłby ich później złożyć w spójną teorię. Pomocna może być tutaj analogia zaczerpnięta z dziedziny fizyki: „niewyraźna, pokrzywiona pręga na detektorze oznacza, że nastąpiło przejście naładowanej elektrycznie cząstki. Bez teoretycznego tła, pozwalającego zinterpretować daną jako »naładowana cząstka«, mielibyśmy do czynienia tylko z nic nie znaczącą zamazaną pręgą”5. Podobnie bez wyjaśniającego tła różnych „teorii synoptycznych” nic by nam nie dała wiedza o tym, że niektóre wersy Ewangelii Mateusza występują także w Ewangelii Łukasza, chociaż część z nich brak w Ewangelii Marka. Byłaby to tylko nic nieznacząca ciekawostka komparatystyczna.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się