Obecna sytuacja na Ukrainie uparcie potwierdza fakt, że problem tożsamości odgrywa kluczową rolę w gwałtownych społeczno-psychologicznych przemianach społeczeństwa ukraińskiego. To właśnie tożsamość wysunęła się na pierwszy plan informacyjno-psychologicznej wojny z Rosją.
W kontekście tez przedstawionych przez Iwana Preobrażeńskiego (z którymi ogólnie nie mogę się nie zgodzić) chciałbym zwrócić uwagę na kilka detali, które nie pozwalają na narzucanie formatu tożsamości rosyjskiej na nową Ukrainę. Oczywiście przewaga zarówno informacyjnej, jak i militarnej potęgi Rosji jest niezaprzeczalna, Moskwa, jeśli tylko zechce okupować Ukrainę, to tak zrobi, a dla Rosjan będzie to działanie słuszne o tyle, o ile zostanie wystarczająco dobrze i „humanitarnie” umotywowane. Jednak społeczeństwo ukraińskie stawia konfliktowi psychologiczny opór w każdej formie.
Preobrażeński – reprezentujący poglądy liberalne, niesympatyzujący z obecnym reżimem rosyjskim – dzieli ukraińską tożsamość na trzy kategorie: dwie, których kryterium osadza się na języku (zachodnioukraińską i wschodnioukraińską, czyli małorosyjską), oraz trzecią – integralną, obywatelską.
Chcę podkreślić, że dzielenie tożsamości współczesnej Ukrainy wyłącznie według kryterium językowego jest już od dłuższego czasu pomyłką, jeśli nie iluzją. Do momentu Euromajdanu i obecnego konfliktu z Rosją przez długie lata, broniąc takiego stanowiska, myślałem, że jest ono nadto optymistyczne albo marginalne – wedle uznania. Jak się jednak okazało, społeczne wyobrażenia o Ukrainie wykraczają daleko poza językowe podziały i to, co wydawało mi się marginalne, staje się mainstreamowe.
To, co autor nazywa zachodnioukraińską i ukrainojęzyczną tożsamością, jest raczej ponadregionalną tradycyjną tożsamością ukraińską, poszerzoną o te terytoria, które nie poddawały się stalinowskiej modernizacji. Chodzi przede wszystkim o tereny agrarne, nie do końca zurbanizowane, dla których radzieckie i obecne rosyjskie projekty były i są raczej narzucanymi z zewnątrz politycznymi ideologiami, niemogącymi znacząco zmienić tradycyjnie ukraińskiej ontologii społecznej i jej doświadczeń. Właśnie z tą wersją tożsamości chciałbym skonfrontować tezy Preobrażeńskiego dotyczące archaiczności współczesnych tożsamości ukraińskich. Rzeczywiście, archaiczność to produkt społeczeństwa tradycyjnego i dlatego w ideowych konstruktach nowoczesności zwolennicy takich przekonań bronią różnych wersji etnicznego prymordializmu i bardziej kontrastowych opozycji „swój–obcy”.
Różnica między zachodnią a centralną (wschodnią) wersją tożsamości ukraińskiej polega na czasowym wymiarze kolektywnego doświadczenia historycznego. Otóż zachodnia Ukraina była w składzie ZSRR o 20 lat krócej niż wschodnia, a zbrojny opór przeciwko radzieckiemu reżimowi trwał tu do początku lat 50. XX w. Dlatego praktyka sprzeciwu wobec rosyjskiej interwencji w pewnych regionach jest żywa już na poziomie informacji bezpośredniej i doświadczenia członków rodziny przekazywanego młodszemu pokoleniu. Natomiast opór wsi przeciwko sowietyzacji w centrum i na wschodzie datuje się na lata 20. XX w., a Wielki Głód – na 1933 r. Te wydarzenia są traktowane jako „dowody bez żyjących świadków”, czyli takie, które nie zostały nikomu przekazane. Dla zachodu kraju opór przeciwko Rosji to zatem teraźniejszość, a dla wschodu i centrum – przeszłość. Właśnie dlatego szybkość zbiorowej mobilizacji zachodnich regionów w celu obrony priorytetów narodowych jest o wiele wyższa niż na wschodzie.
Należy także wziąć pod uwagę czynnik społecznej i politycznej aktywności o odcieniu nacjonalistycznym, który zauważalny jest na zachodzie Ukrainy. Właśnie tam wartości narodowe spotykały się z większym wsparciem społecznym, nawet za czasów „obcej władzy”, łącznie z prezydenturą Janukowycza, a to dzięki mniejszej etnokulturowej przepaści między miastem a wsią. W centrum Ukrainy sytuacja wygląda podobnie, jednak jej oznaki są mniej zauważalne w przestrzeni publicznej, a widoczne przede wszystkim na poziomie zbiorowych stereotypów. „Banderowcy” z jakiegoś powodu zawsze mogli pozwolić sobie na więcej arogancji niż „wschodniacy”. Jeśli wziąć pod uwagę geograficzne meandry tej tożsamości, to obejmuje ona cały kraj – miejsca gdzie większość ludności jest etnicznie ukraińska – ale zatrzymuje się na poziomie industrialnych aglomeracji powstałych za czasów ZSRR.
Przechodzimy do niuansów, które są słabo rozpoznawalne przez obserwatora z kraju, gdzie dominuje jeden język. Na Ukrainie istnieje czynnik sytuacyjnej (albo spontanicznej) dwujęzyczności – domowej, zwyczajnej, która stanowi nieodłączny, a tym samym prawie niezauważalny element życia codziennego. Większość mieszkańców Ukrainy (jeśli nie wszyscy) mówi dwoma językami, ale poziom ich znajomości zależy od tego, jak dany język jest używany przez konkretną osobę – na co dzień czy tylko w pracy. W tym miejscu należy rozróżnić „znajomość (rozumienie, zastosowanie)” języka i „biegłą znajomość”, „codzienne użycie”, „myślenie w języku”. Jeśli chodzi o pierwszą kategorię, w odniesieniu do języka ukraińskiego odpowiada jej cała populacja kraju, może poza starszym rosyjskojęzycznym pokoleniem zamieszkującym Krym. Druga kategoria oznacza najprawdopodobniej stan identyczny z używaniem języka ojczystego i wiąże się z wyższym wykształceniem, które pozwala równolegle operować dwoma językami.
Pojawia się jednak kolejny detal, który osadza się na poczuciu tożsamości narodowej. Podczas spisu ludności z 2001 r. w ankiecie pojawił się punkt „język ojczysty”. Wtedy też język ukraiński uznało za ojczysty więcej osób, niż wynosi rzeczywista liczba tych, którzy myślą w nim czy posługują się nim na co dzień. Przymiotnik „ojczysty” ma emocjonalne zabarwienie, świadczy o przynależności, a nie o czynnym użyciu, praktyce języka, dlatego według spisu ludności etniczna monolityczność Ukrainy jest dużo większa niż w rzeczywistości. Fakty mówią same za siebie – na Ukrainie mamy do czynienia ze zbiorowością społeczną, która wykracza daleko poza kryterium języka. Właśnie ten drobiazg znaczy bardzo wiele w obecnych realiach formowania się tożsamości ukraińskiej.
Dla przykładu – proszę wybaczyć prywatę – napiszę o własnym doświadczeniu. Na co dzień używam języka rosyjskiego i po rosyjsku myślę, ale na gruncie zawodowym przełączam się w głowie na język ukraiński. Dlatego też w codziennym dialogu nieustannie koryguję swoje ukraińskojęzyczne kwestie, ale na gruncie zawodowym (zajmuję się problematyką społeczno-historyczną) automatycznie staję się ukraińskim native speakerem, ponieważ w tej materii trudniej byłoby mi myśleć po rosyjsku.
Dlatego jeśli chcemy posługiwać się kryterium językowym, powinniśmy zwrócić uwagę, zamiast na ukraińsko- i rosyjskojęzycznych, na 1) „po prostu” ukraińskojęzycznych, 2) „po prostu” sytuacyjnie dwujęzycznych, 3) „po prostu” rosyjskojęzycznych. Ten podział nie zbiega się z procentowym rozłożeniem pochodzenia etnicznego danych osób. Z wyjątkiem mieszkańców Krymu – Rosjanie ukraińskiego „lądu” są przeważnie dwujęzyczni, a przy tym mają niski poziom tożsamości etnicznej i rozpływają się w masie obywateli pochodzenia ukraińskiego, którzy według „językowego scenariusza” nie odróżniają się niczym od Rosjan. Potwierdzają to badania etnicznej wspólnoty Rosjan na Ukrainie.