fbpx
Marta Duch-Dyngosz Czerwiec 2014

Prawo do Sprawiedliwych

Debata o pomniku prowadzi do rozmowy, której jeszcze jako społeczeństwo nie odbyliśmy. Co zrobić z dziedzictwem ratujących – kto ma do niego prawo i co nam mówi o trudnej do zaakceptowania przeszłości?

Artykuł z numeru

Praca

Praca

W Muzeum Historycznym Miasta Krakowa Fabryka Emalia Oskara Schindlera podczas debaty o kuriozalnym tytule Czy Kraków zdał egzamin? O postawach krakowian w latach 1939‒1945 podkreślono, że uczyć powinniśmy głównie o pozytywnych postawach w historii, bo to one zasługują na pamięć następnych pokoleń. Autorzy tych słów mieli na myśli czyny tych, którzy ukrywali Żydów w czasie II wojny światowej; to do nich sprowadzono dyskusję o postawach wspomnianych w tytule spotkania. Trzeba mieć jednak na uwadze, że w przypadku II wojny światowej, a szczególnie Zagłady, której częścią są historie polskich Sprawiedliwych, skupienie się głównie na tym, co dobre, niewiele nam powie o tym, co się wówczas wydarzyło. Ponadto zastanawia również fakt, czy postulujący tego typu edukację historyczną zdają sobie sprawę, że chcąc być konsekwentnym, należałoby również uczyć głównie o pozytywnych postawach Niemców, Sowietów, Ukraińców, komunistów wobec Polaków w czasie wojny i po niej.

Skąd zatem biorą się tego typu nieracjonalne argumenty? Co mamy na myśli, mówiąc: polscy Sprawiedliwi? Jak są wykorzystywani w polskich zmaganiach z trudną pamięcią? Coraz więcej inicjatyw poświęca się dziś losom osób ratujących Żydów. Bez wątpienia zasługują one na upamiętnienie. Warto jednak przemyśleć, w jaki sposób to robić. Wzrasta dziś liczba sygnałów, które wskazują, że będzie nam niezwykle trudno wyłączyć emocje i spokojnie się nad tym zastanowić.

Ukazuje to gorąca debata wokół decyzji o postawieniu pomnika upamiętniającego Sprawiedliwych w pobliżu Muzeum Historii Żydów Polskich, która od wielu miesięcy toczy się na łamach m.in. „Gazety Wyborczej” i „Krytyki Politycznej”. Głównym argumentem przeciwko umieszczeniu go w tym miejscu jest ten, który zwraca uwagę na „wtargnięcie zewnętrznej narracji w przestrzeń narracji żydowskiej, jako rodzaj zawłaszczenia i manipulacji”, oraz na to, że, „pomnik Sprawiedliwych w sąsiedztwie Muzeum to przedstawienie wyjątku jako reguły. Ratujący będą zasłaniać – a w dyskursie dominującym już zasłaniają – tych, którzy donosili, przez których ginęli oni i ich podopieczni” – jak napisały Helena Datner, Elżbieta Janicka, Bożena Keff w liście opublikowanym na łamach „Krytyki Politycznej”. Druga strona w debacie zauważa natomiast, że w ten sposób wyłącza się tę przestrzeń cierpienia Żydów z polskiej historii – „stworzenie swoistego rezerwatu pamięci tylko żydowskiej oznaczać by w sposób nieuchronny musiało jej wykluczenie zarówno z pamięci polskiej, jak i z żywej tkanki miasta, i ustawienie tych dwóch pamięci już nawet nie obok siebie, ale przeciw sobie” – pisze Dawid Warszawski (Miejsce Sprawiedliwych jest obok powstańców, „Gazeta Wyborcza”, 9 kwietnia 2013 r.). Do przemyślenia obaw związanych z postawieniem pomnika zachęcają Agnieszka Graff i Rafał Szymczak: „Pomyślmy też o tej przestrzeni z perspektywy przyszłych odbiorców naszych obecnych upamiętnień – już nie wnuków, lecz praprawnuków uratowanych i tych, którzy ich ratomotywali. Pomyślmy, co chcemy im pokazać. Czy naprawdę tylko i wyłącznie pamięć o straszliwym cierpieniu, osamotnieniu i śmierci? Czy chcemy, by w tej przestrzeni, gdzie upamiętnia się powstańców, nie było ani metra dla tych, którzy przeciwstawili się Zagładzie w inny sposób?” (Wokół pomnika Sprawiedliwych. To są Nasi Sprawiedliwi, „Gazeta Wyborcza”, 23 kwietnia 2013 r.). Debata o pomniku prowadzi do rozmowy, której jeszcze jako społeczeństwo nie odbyliśmy. Co zrobić z dziedzictwem ratujących – kto ma do niego prawo i co nam mówi o trudnej do zaakceptowania przeszłości?

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się