fbpx
Józefa Hennelowa lipiec-sierpień 2013

Coraz bliżej albo coraz mniej

Kiedy zejdziemy na poziom, w którym słowo może być po prostu nieobecne, powstają nowe znaki zapytania – o niezbędność słowa, jako więzi między ludźmi. Jakie powinno pozostać, żeby jego brak nie krzywdził? Kiedy należy uszanować milczenie, a kiedy odebrać je właśnie jako Norwidowski znak ostatecznego smutku i opuszczenia? Kiedy przerwać milczenie, a kiedy się wycofać? Czego nie nadużywać, a co odrzucić jako fikcyjną łączność?

Artykuł z numeru

Aubrey de Grey: Możemy zatrzymać śmierć

Aubrey de Grey: Możemy zatrzymać śmierć

3 maja 2013, piątek

Jest taki wiersz Norwida, do którego wracam coraz częściej. Wiersz o milczeniu. O „królewskich milczeniach”, które bywają udziałem ludzi „smutnych, że aż Bogu smutno”. Jest w nim tajemnica, której dotykam pytając, czym jest to milczenie? Zgodą czy świadomie wybranym losem? Mądrością ostatniego etapu czy doświadczeniem, które zna niewielu? Tajemnica pozostaje, chociaż pamięć nie pozwala na rozstanie z poetą.

 

8 maja 2013, środa

Gdy wspominamy kogoś bliskiego zabranego przez śmierć, wspominamy nie tylko to, co mówił niedawno, ale także jego milczenie. Bo bardzo często ono właśnie jest sygnałem zbliżania się do granicy najważniejszej w ludzkim istnieniu, kiedy stosunek do słowa staje się zupełnie inny. Także w moim własnym doświadczeniu na pewnym etapie rozrachunków z życiem znajduje się i to właśnie: rozliczenie ze słów. Te zapamiętane jako najważniejsze (wszystko jedno czy to są słowa, których żałuję, czy też takie, które do mnie przyszły od innych ludzi) uświadamiają mi niewymierne znaczenie słowa w całym życiu ludzkim. To one mają wagę z niczym nie porównywalną.

Ostatni wiersz zmarłego tak niedawno Marka Skwarnickiego (odszedł 12 marca 2013), pt. „Starość” (przedrukowanym za „Tygodnikiem Powszechnym” w majowym numerze „Znaku”), to wiersz o tym, jak cichną telefony i pusta staje się skrzynka na listy. To druga strona tej samej rzeczywistości, w której zaczyna się milczenie.

14 maja 2013, wtorek

Dlaczego wciąż mówię o milczeniu? Wszystko w świecie naszych kontaktów międzyludzkich jest przeciwieństwem milczenia. Jest rosnącym w nieskończoność morzem słów, które w sposób bolesny uosabia coraz częściej zgiełk równoczesnego mówienia ludzi, którzy mieli ze sobą rozmawiać, a nie słuchają nikogo, przekrzykując się nieustannie. Słowo jako takie odgrywa w komunikacji tylko jedną z ról. Sposób przekazywania informacji, szybkość, czytelność znaku, możliwość prowadzenia równoczesnej komunikacji dzięki wykorzystaniu rozlicznych możliwości technicznych, odgrywa rolę coraz większą i skupia coraz baczniejszą uwagę. Obawiam się, że sama sprawa jakości słowa przestanie być w ogóle ważna i nie będzie budzić naszej troski. Z kolei ludziom umiejącym operować słowem, możliwości oddziaływania zostaną poszerzone do granic, których jeszcze nie widzimy – do granic manipulacji i instrumentalizacji przekazu, w którym już nie chodzi o porozumienie, tylko o działanie na podświadomość. Internet prezentuje przecież zaledwie pierwszy zarys możliwości, dzięki którym wszyscy znajdą miejsce nie dla rozmowy, lecz dla własnego wypowiadania się, które nie musi stwarzać jakiejkolwiek wspólnoty. To jest wizja, której znaczenia i wymiaru nie potrafimy w tej chwili ogarnąć ani ocenić.

 

17 maja 2013, piątek

Dekalog aż dwa razy zwraca uwagę na wielkość znaczenia przypisywanego słowu. Dowiadujemy się o tym już na pierwszych lekcjach katechezy. Przykazanie II ostrzega: „Nie będziesz brał Imienia Pana Boga twego na daremno”. Dobra bliźniego broni z kolei przykazanie VIII. O jednym i drugim pamięta się niestety rzadko. Kiedy rozprawiamy o sprawach publicznych, kiedy wchodzimy w rejony polityki lub akcji społecznych, kiedy jesteśmy autorami albo konsumentami mediów, zawsze te dwa przykazania powinny być obecne, powinny stać za naszym rachunkiem sumienia.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się