fbpx
Tomasz Ponikło kwiecień 2013

Źródła solidarności

Co ma być dla chrześcijanina pierwotną motywacją do wolontariatu? W sumie to dylemat sztuczny w tym znaczeniu, że zawsze indywidualny. Są jednak drogi uprzywilejowane. Dla chrześcijanina jest nią wiara i jej sakramentalne umacnianie.

Artykuł z numeru

Czy papież nam zaufa?

Czy papież nam zaufa?

Zaangażowanie katolików na rzecz dobra wspólnego było tematem artykułu Marzeny Zdanowskiej Nieoczywistość wcielenia. Autorka wskazała na opozycję stanowisk widoczną wśród katolików i ich pasterzy w kwestii wolontariatu: dla jednych to priorytet, dla innych hobby, które może być szkodliwe. Zdanowska odniosła się również do przekonania, że skoro uczynki rodzą się z wiary, to na pierwszym miejscu katolik powinien skupiać się na swej relacji z Bogiem, z czego dopiero ma wypływać wrażliwość na los innej osoby. „Czy w tym sposobie rozumowania nie kryje się jakiś rodzaj braku ufności w prawdziwość wcielenia, rodzaj niedowierzania w to, że Bóg przychodzi też w drugim człowieku?” – zgłasza wątpliwość redaktorka Znaku. I staje na stanowisku aktywizmu społecznego jako drogi do głębokiej przemiany, także duchowej.

Chciałbym jednak opowiedzieć się tu za stwierdzeniem, że dla chrześcijanina źródłem opisywanego zaangażowania jest wiara. Gdyby nie wiara, trwanie w owym zaangażowaniu niejednokrotnie byłoby ponad ludzkie siły. Jak rozumiem, nie chodzi przecież o doraźną akcję, ale o sposób bycia w świecie, który jest byciem dla drugiego. A to oznacza wytrwałość i trud. Wolontariat jest nie tylko piękną przygodą, ale też ciężką drogą. Tej „ciemnej” strony Autorka nie opisała. Dlatego chciałbym spróbować obronić przedstawione stanowisko, mając na uwadze zwłaszcza wolontariat, który jest trudny i wyczerpujący.

Istnieje odpowiedź na wątpliwości Zdanowskiej. Odpowiedzią tą jest miłosierdzie Boże. Parafrazując soborową formułę o liturgii: miłosierdzie jest zarówno źródłem, jak i szczytem zaangażowania katolika w działalność dla innych ludzi. Jeśli świadomość miłosierdzia będzie obecna w chrześcijanach, bycie z drugim człowiekiem w jego niedoli zrodzi się spontanicznie. Ten, kto uwierzy w Boga miłosiernego, nie pozostanie obojętny na los bliźniego. Oczywiście: samemu będąc miłosiernym, można zacząć poznawać miłosiernego Boga. Tak czy inaczej, relacja ta istnieje i stanowi fundament zaangażowania społecznego, zwłaszcza trudnego, konkretnych osób.

Miłosierdzie między ludźmi – Jan Paweł II definiuje je jako wyciąganie człowieka spod wszelkich nawarstwień zła – wynika ze świadomości bycia obdarowanym przez Boga. Bóg nie tylko daje życie swoim stworzeniom, ale pozostaje im wierny, nawet gdy one wierność Mu złamią. W tym znaczeniu źródłem trwania jednego człowieka przy drugim w obliczu jakiegoś niedostatku, cierpienia, zła jest jednak relacja z Bogiem. Świadomość miłosierdzia Bożego – doświadczenie bezwarunkowej wierności ze względu na miłość – jest tym, co jednocześnie prowadzi osobę do osoby i pomaga jej wytrwać przy drugim wbrew przeciwnościom. Po ludzku bowiem zbyt wielki ciężar nie byłby możliwy do udźwignięcia. Chrześcijanin angażuje się zatem na rzecz dobra wspólnego nie tylko własną mocą, ale też mocą, którą sam przyjmuje od Boga.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się