fbpx
Inga Iwasiów październik 2012

Powieściowość „książki”

Dzienniki, autobiografie i biografie są jak fabuły realistyczne z epickim zacięciem. Bez powieści nie miałyby czego się trzymać, chyba że założymy, iż trzymają się „życia”.

Artykuł z numeru

Katolicy otwarci: Czy Kościół trzeba ratować?

Katolicy otwarci: Czy Kościół trzeba ratować?

Moja teza jest następująca: nie mamy do czynienia z żadnym kryzysem, co najwyżej z innym etapem życia powieści. W dodatku na naszych oczach dokonuje się upowieściowienie innych, przyległych form komunikacji. Co prawda kultura bierze sobie z wzorca dwudziestowiecznej powieści tyle, ile potrzebuje, podłącza się w miejscach, z których płyną życiodajne soki, ale nie rezygnuje, opowiada nam świat i podmiot nie tyle zastępczo, ile z wykorzystaniem tej dyspozycji do obcowania z narracją, którą nosi w sobie czytelnik.

W języku popularnej krytyki i opisu rynku pojawia się często określenie „książka”, mające zastąpić wyróżnik gatunkowy. Posługują się nim także studenci polonistyki zdający egzamin z historii literatury XIX i XX w., a więc czasów ustanowienia i panowania powieści. Ten, zdawałoby się, drugorzędny fakt uznaję za przydatny diagnostycznie. Narasta produkcja międzygatunkowa i zarazem maleje kompetencja, a może i potrzeba, precyzyjnego nazywania tego, z czym mamy do czynienia. Liczy się bowiem już nie to, czy tekst został napisany według jakichś reguł, zyskał akceptację jakiegoś wpływowego gremium, lecz to, czy zaspokoił potrzeby, opowiedział przydatne czytelnikowi historie. Współczesny czytelnik nie pyta o zdanie krytyków, lecz bierze sobie to, co uzna za poręczne – raz mądrości Paulo Coehlo, kiedy indziej kryminalne zaangażowanie Stiega Larssona. Owszem, szkoda że zapełniamy księgarnie tekstami tłumaczonymi kosztem pisanych w bliskich nam kontekstach i o tym trzeba dyskutować – o rynku i jego lokalnych akcydensach.

Współczesne upowieściowienia

Oczywiście, ostatnie dwie dekady przyniosły kilka zwrotów akcji, ale można opowiedzieć je na kilka sposobów. Przypomnę, że jeśli wskazujemy na przełom antypolityczny i otwarcie ku powieści popularnej, nie można tego procesu uznać za zamknięty, warto pokazać jego konsekwencje. Fabuły popularne zasiliły bowiem trwale także prozę zaangażowaną, stworzyły liczne i słabo wyczuwalne zrosty z konwencjami na całym obszarze kultury piśmienniczej. Być może najciekawsze wiązanie widać właśnie w prozach zaangażowanych, które z racji poruszanych w nich tematów chcielibyśmy widzieć jako osobny nurt, wywrotowy do pewnego momentu, lecz szybko ulegający petryfikacji. Ta petryfikacja polega nie na zbyt upartym trzymaniu się katalogu z góry powziętych problemów i samej zasady czujnego przepatrywania tkanki społecznej, lecz raczej na typowym dla literatury popularnej korzystaniu z gotowych schematów. Jeśli wskazujemy na przełom językowo-kulturowy, właściwe dla ostatniej dekady mówienie za pośrednictwem zmiecionego z powierzchni języka nalotu, to przecież ten proces nie zaczął się od wystąpienia Doroty Masłowskiej i nie zakończy w żadnym przewidywalnym terminie. Jeśli ubolewamy i/lub cieszymy się rozwojem fikcji gatunkowej, warto od razu dodać, że proza gatunkowa zawsze miała się nieźle, dziś jest bardziej widoczna przez wspomaganie marketingowe. Autorzy operujący na pograniczu fantastyki, horroru, kryminału często wychylają się w stronę realizmu i odwrotnie: współcześni dziedzice realizmu szukają dopełnień w otwieraniu światów równoległych, nie do końca możliwych. To mieszanie wychodzi „książkom” na dobre, jako czytelniczka i krytyczka nie mam problemu z klasyfikowaniem, niedoborem lub nadmiarem. Niemożliwa wydaje mi się tylko ścisła klasyfikacja, wyznaczanie ram czasowych, gatunkowych, tematycznych. Za niemożliwe uznaję trzymanie się definicji ze Słownika terminów literackich, matrycowanie i uzupełnianie tego, co nazywaliśmy powieścią w czasach moich studiów polonistycznych, gdy autotematyzm, sylwiczność i nouveau roman wydawały się symptomami schyłkowymi, a powieści leżały przed nami jako opisane przez swych narratorów preparaty interpretujące świat i same siebie.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się