fbpx
Dariusz Nowacki wrzesień 2012

Fragment, margines, pożegnanie

Najnowsza rzecz Stali nie tyle jest książką krytyczną, ile zszywką, brulionem, czymś zamiast. Jej autor nie chce być postrzegany jako znawca poezji, ktoś, kto czyta i komentuje – by tak rzec – z urzędu, na mocy nadanego mu mandatu. W tym się wyraża osobność Stali – zamiast eksperckiego i podszytego przemocą mówienia, jak jest (w poezji), wsłuchiwanie się w wiersz, dialogowanie z nim, szukanie partnerstwa, bezinteresowność i niezwykła uważność.

Artykuł z numeru

Jak przekłady zmieniają Biblię?

Jak przekłady zmieniają Biblię?

Odruchowo kreślę zdanie, które zrazu nie stawia najmniejszego oporu. Brzmi ono: Niepojęte: Jest to czwarta książka krytycznoliteracka w dorobku Mariana Stali, jednego z najlepszych znawców współczesnej poezji polskiej. Dwukrotnie ręka powinna mi zadrżeć, bo też dwa oznajmienia zawarte w tym zdaniu wydają się wielce problematyczne. Po pierwsze, najnowsza rzecz Stali, z woli autora, nie tyle jest książką krytyczną, ile zszywką, brulionem, czymś zamiast, o czym powiadamia podtytuł (Urywki nie napisanej książki o poezji i krytyce). Fragmentaryczność i „niegotowość”, niekonkluzywność i prowizoryczność nie są tu bynajmniej skrywane; przeciwnie – są ostentacyjnie manifestowane. Po drugie, autor Chwil pewności nie chce być postrzegany jako znawca poezji w potocznym rozumieniu roli i funkcji eksperta od tych spraw, a więc kogoś, kto czyta i komentuje – by tak rzec – z urzędu, na mocy nadanego mu mandatu (diagnozuje sytuację w liryce, opisuje przemiany i tendencje, wyznacza hierarchie, porządkuje, ustawia etc.).

Z tych dwu powodów książka Mariana Stali (mimo wszystko trzymał się będę słowa „książka”) jawi mi się jako przedsięwzięcie intrygujące i wyjątkowe. Jest też powód trzeci – „ton pożegnania, odzywający się w niektórych szkicach” (z króciutkiego, odautorskiego wstępu Okruchy, niedopowiedzenia). Co ta enigmatyczna zapowiedź mogłaby znaczyć? Z kim lub czym zamierza się pożegnać krakowski krytyk? Do pytań tych za chwilę powrócę.

Margines osobności

„Lubię brać do ręki kilkusetstronicowe książki, zazdroszczę autorom fundamentalnych syntez, sam jednak wolę pisać szkice, notatki, interpretacyjne drobiazgi” – wyznaje Stala w lakonicznym wprowadzeniu. Określenia i metafory gatunkowe można by mnożyć. Mamy tu przecież uwagi (Dwanaście uwag o obecności liryków lozańskich w poezji XX w.), glosy (Glosy do siedmiu wierszy Marcina Świetlickiego) czy ulubioną formułę krytyka, czyli „o jednym wierszu” (Byłem tutaj Ryszarda Krynickiego) lub „o jednym z wątków” (z tomu Dwukropek Wisławy Szymborskiej). Wśród owych określeń i formuł jedna zaciekawia szczególnie – „na marginesie” (tomu, książki, dyskusji, ankiety). Owszem, może nas uśpić konwencjonalność tego wyrażenia, ale przeczuwam, że chodzi o poważniejszą sprawę, o zaznaczenie osobności.

Otóż z sezonu na sezon narasta świadomość, że krytyka literacka w coraz mniejszym stopniu jest narracją o literaturze, a w coraz większym narracją o władzy (nad literaturą). W domenie poetyckiej, gdzie z uwagi na niebywałą obfitość zjawisk i propozycji szalenie trudno o uznanie, głos krytyka wykracza poza horyzont komentarza, nabiera rozstrzygającej mocy i przesuwa się w stronę centrum. Tymczasem autor Niepojęte: Jest nie poddaje się tej logice. Chce „służyć” poezji, co do której ma pewność, że jest wielka (Miłosz, Szymborska, Krynicki), oraz „towarzyszyć” tej, której nietuzinkowość przeczuwa (Świetlicki, Honet, Bonowicz). Za każdym razem jednak ustawia głos właśnie na marginesie, na pierwszym planie umieszczając przedmiot swoich dociekań. W tym się wyraża osobność Stali – zamiast eksperckiego i, co tu kryć, podszytego przemocą mówienia, jak jest (w poezji), wsłuchiwanie się w wiersz, dialogowanie z nim, szukanie partnerstwa, bezinteresowność i niezwykła uważność. Wszystkie te cnoty – powtórzę – mogą być praktykowane tylko „na marginesie”.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się