fbpx
Agnieszka Rzonca wrzesień 2012

Lustrzane odbicia

Przed wojną to był złoty interes. Fotograf miał w mieście pełne ręce roboty. Niezależnie od statusu społecznego każdy przecież przeżywał chwile warte uwiecznienia. Nic więc dziwnego, że odnalezione niedawno w Lublinie szklane negatywy są tak bardzo różnorodne. Przedstawiają pełen przekrój społeczeństwa – średniozamożnych mieszczan, okolicznych chłopów, robotników, urzędników, strażaków, krawcowe, pielęgniarki, żołnierzy, uczniów.

Artykuł z numeru

Jak przekłady zmieniają Biblię?

Jak przekłady zmieniają Biblię?

W odkrytym na strychu kamienicy przy Rynku 4 pudełku znajdowało się łącznie ponad 2700 szklanych płytek. Zamyka się w nich historia Lublina i okolic, która rozegrała się między rokiem 1914 a 1939, od początku jednej wojny światowej aż do rozpoczęcia drugiej. Ośrodek Brama Grodzka – Teatr NN, w którego depozycie znajduje się kolekcja, skatalogował negatywy, dzieląc je na kilka grup, m.in. wydarzenia, miejsca, praca, sport, wojsko, zdjęcia dzieci, ślubne, fotografie zmarłych. Dobrze znany cykl narodzin i śmierci, którego oczywisty charakter przerwała dopiero II wojna, znajduje swój wyraz w tych płytkach, zebranych teraz pod wspólnym tytułem jako „Twarze nieistniejącego miasta”.

Rozpoznane i nierozpoznane

Portretów jest w kolekcji najwięcej, i to one szczególnie przykuwają uwagę. Kim była ta uśmiechnięta młoda dziewczyna w oknie, której długie falujące włosy opadają na odświętną białą bluzkę? Albo ten chłopiec o nieufnym spojrzeniu, pozujący do zdjęcia bez koszuli, z założonymi rękoma? Jaka historia kryje się za portretem kobiety w sukni przystrojonej kwiatami, w kapeluszu z piórem? Może była aktorką? Może śpiewaczką? A kim mógł być dowcipniś we fraku, staczający z niewidzialnym przeciwnikiem walkę za pomocą poduszki? Inny negatyw przedstawia tego samego mężczyznę, wykonującego karkołomny układ. Stoi na jednej nodze, w wysoko uniesionej dłoni trzymając cylinder. W jego drugiej ręce znajduje się obraz albo oprawione w ramę lustro. Na tym osobliwym portrecie widnieje wykonany najprawdopodobniej ręką fotografa podpis: „Hubert”. A więc znamy choć imię mężczyzny. Niektóre twarze zostały już rozpoznane. Do Ośrodka Brama Grodzka napływają informacje od osób, które odnajdują w rodzinnych albumach wywołane z negatywów zdjęcia.

Nie wiadomo natomiast jak do tej pory, kim jest ich autor. Podobna sytuacja miała miejsce przed kilkunastoma laty, kiedy na strychu dębickiej kamienicy – widać strychy lubią takie historie – odnalazła się podobna, ale mniejszych rozmiarów kolekcja szklanych negatywów. Udało się wówczas ustalić, że autorką fotografii jest Stefania Gurdowa, która prowadziła w okresie międzywojennym w Dębicy zakład fotograficzny. Jeden z odnalezionych negatywów uwiecznia ją zresztą wraz z aparatem.

Może i w tym przypadku uda się z czasem ustalić tożsamość autora zdjęć. Być może jest nim fotograf, którego przedstawiają dwie klisze znajdujące się w kolekcji. Odwrócony tyłem, w kapeluszu, ustawia do zdjęcia trzech młodzieńców usadowionych na ławce w lubelskim Parku Saskim, a potem, zasłonięty czarną płachtą, uruchamia aparat. Zdjęcia zostały wykonane jedno po drugim, nie zdążył się nawet zmienić układ grupki gapiów zebranych wokół wydarzenia. Wśród negatywów nie odnalazł się ten przedstawiający fotografowanych młodzieńców, jest za to kilka do niego podobnych. Wiele ze zdjęć plenerowych powstało zresztą w Parku Saskim.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się