fbpx
Søren Kierkegaard lipiec-sierpień 2012

Egzystencjalny sprzeciw*

Do zwrócenia uwagi na chrześcijaństwo przygotowuje nie czytanie książek czy dokonywanie przeglądu historii powszechnej, lecz zagłębianie się w egzystowanie. Każde inne studium przygotowawcze musi się eo ipso zakończyć nieporozumieniem, ponieważ chrześcijaństwo jest egzystencjalnym przekazem, zabrania rozumienia; zrozumienie, czym chrześcijaństwo jest, nie jest czymś najtrudniejszym, lecz trudność polega na tym, by chrześcijaninem zostać i nim być.

Artykuł z numeru

Polska przeprasza za powieść

Polska przeprasza za powieść

Na ogół nie zwraca się współcześnie uwagi na to, co dialektyczne, i na to, co patetyczne. Religijny wykład chce przedstawić patos i wykluczyć to, co dialektyczne, i dlatego jest, mimo dobrych chęci, niekiedy krzykliwą mieszaniną, często wewnętrznie bałamutnym patosem, mieszaniną różnego rodzaju estetyki, etyki, religijności A i chrześcijaństwa, a przez to niekiedy przeczy sam sobie, „ale występują w nim piękne miejsca”, szczególnie piękne dla tego kogoś, kto ma według jego wskazówek działać i żyć. To, co dialektyczne, mści się dzięki ukrytemu ironicznemu wyszydzaniu wielkich gestów i słów, ale przede wszystkim dzięki ironicznemu osądowi dotyczącemu religijnego wykładu, głosząc, że dobrze się go słucha, ale niepodobna go stosować w życiu. Nauka chce wykorzystać dialektykę i dlatego wprowadza ją do sfery abstrakcji, przez co problem zostaje ponownie wypaczony, ponieważ jest on z natury egzystencjalny, a właściwa dialektyczna trudność znika po jej wyjaśnieniu w sferze abstrakcji, która przecież od egzystencji abstrahuje. Jeśli dialektyczno-religijny wykład przeznaczony jest dla ludzi wrażliwych, którzy się szybko pobudzają i przez to wiele tracą, prędko w swym zapale gasną, to spekulatywna analiza przeznaczona jest dla myślicieli; ale żaden z wykładów i żadna z analiz nie nadaje się dla ludzi działających, i mocą działania egzystujących.

Przyswajanie chrześcijaństwa

Różnicę między tym, co patetyczne, a tym, co dialektyczne, należy dokładnie określić, gdyż religijność A nie jest bynajmniej niedialektyczna, ale nie jest paradoksalnie dialektyczna. Religijność A jest dialektyką uwewnętrznienia; wyraża stosunek do wiecznego zbawienia, w dodatku tak, że stosunek ten nie jest uwarunkowany czymkolwiek; [religijność A] jest dialektycznym uwewnętrznieniem stosunku, a więc jest uwarunkowana wyłącznie przez to uwewnętrznienie, które ma charakter dialektyczny. W przeciwieństwie do tego religijność B, jak ją będziemy w przyszłości nazywali, albo religijność paradoksalna, jak ją nazywaliśmy, albo religijność, która to, co dialektyczne, ma [niejako] na drugim miejscu, formułuje warunki tak, że nie służą one dialektycznemu pogłębieniu uwewnętrznienia, lecz zawierają określone coś, które bliżej nazywa wieczne zbawienie (podczas gdy w przypadku A bliższe określenie uwewnętrznienia jest jedynym jego określeniem), ale nie dzięki temu, że jego przyswojenie sobie przez jednostkę zostaje bliżej określone, ale poprzez to, że bliżej określa wieczne zbawienie, lecz nie jako zadanie dla myślenia, ale właśnie paradoksalnie jako coś odpychającego, pobudzającego, staje się bodźcem do powstania nowego, [wyższego rodzaju] patosu.

Jednostka musi najpierw posiadać religijność A, zanim może być mowa o tym, by zwróciła uwagę na dialektyczny charakter religijności B. Dopiero wtedy, gdy jednostka w pełnym napięciu egzystencjalnego patosu ustosunkowuje się do wiecznego zbawienia, dopiero wówczas może być mowa o tym, że zwróci ona uwagę na to, jak to, co dialektyczne, secundo loco spycha ją w objęcia patosu absurdu. Z tego widać, jaką głupotą jest chęć ustosunkowywania się człowieka do chrześcijaństwa z pominięciem patosu, gdyż zanim w ogóle może być mowa o zwróceniu uwagi na to, co chrześcijańskie, człowiek musi najpierw egzystować w religijności A. Tymczasem dość często spotyka się odwrotne sytuacje, to znaczy przyswajano sobie bez oporów Chrystusa, chrześcijaństwo, to, co paradoksalne, oraz absurd, krótko mówiąc – wszystko, co chrześcijańskie, pod postacią estetycznego galimatiasu, zupełnie tak, jak gdyby chrześcijaństwo było pożywką dla głuptasów, ponieważ jest samo w sobie nie do pomyślenia i właśnie dlatego, że nie można go pomyśleć, uznawano je za najtrudniejsze do przyswojenia dla jednostki, gdyby miano w nim egzystować – było najtrudniejsze do przyswojenia sobie szczególnie dla najtęższych umysłów.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się