fbpx
Dobrosław Kot grudzień 2011

Nastroje polskości

Są narody nastrojone melancholijnie i sarkastycznie, ironicznie i radośnie. Polskość natomiast jest nastrojem porażki.

Artykuł z numeru

Homoseksualista idzie do nieba

Homoseksualista idzie do nieba

Wobec pytania, czym jest polskość, staję bezradny. Każda próba odpowiedzi jawi się bowiem jako nieostateczna i możliwa do zakwestionowania. I nie jest to jedynie zwyczajowe zastrzeżenie, które zwykli umieszczać naukowcy na początku swoich rozważań, ale rodzaj źródłowego doświadczenia. Wiem, że każda wizja polskości ma swoich adwersarzy, gotowych w każdej chwili ją zanegować. Gdzie zatem szukać polskości? W którymś z jej obozów? W syntezie zwaśnionych idei? Ta bezradność z jednej strony paraliżuje, z drugiej jednak daje nadzieję. Bo właśnie w tej walce różnych rozumień polskości wydarza się być może to, co w polskości najistotniejsze.

Bezradność bierze się przede wszystkim z faktu, że każda krystalizacja pojęcia polskości jest partykularna. Moje prywatne rozumienie polskości zostaje przeciwstawione jakiemuś innemu. Co więcej, moje prywatne rozumienie wchodzi w konflikt z rozumieniem, które wypracowały sobie rozmaite wspólnoty, przyznające się do polskości. Pluralizm poglądów nie jest oczywiście czymś wyjątkowym, ale w odniesieniu do idei, które usiłują dotknąć tego, co wspólnotowe, staje się szczególnie problematyczny. Czy w ogóle jednostka ma prawo do własnego, osobistego rozumienia polskości? Czy nie jest to kategoria społeczna, które zakłada, że to, co prywatne, musi się w jakimś sensie podporządkować temu, co wspólne? W ostateczności to pytanie można wyostrzyć: czy polskość jest czymś prywatnym, czy czymś zbiorowym? Polskość można oczywiście przeżywać indywidualnie, ale jednocześnie przeżywająca ją osoba zanurzona jest w jakiejś grupie. Istnieje zatem napięcie pomiędzy tymi dwiema sferami.

To napięcie jednak nie wyczerpuje się w przeciwstawieniu jednostki wspólnocie. Nie jest przecież tak, że istnieje jakieś jedno wspólnotowe rozumienie polskości, które można przeciwstawić polskościom prywatnym. W dyskursie publicznym ścierają się różne wizje, zwolennicy każdej z nich uważają swoje rozumienie za bliższe prawdy, za bardziej dotykające istoty.

Nie jest chyba dobrą drogą ugodowe destylowanie z tych sprzecznych nieraz wizji tego, co łączy. Ten wspólny mianownik być może w ogóle nie istnieje, a jeśli nawet uda się znaleźć taki zbiór wartości i idei, który będzie możliwy do zaakceptowania przez wszystkich, zapewne nie wystarczy on do opisania tego, czym polskość jest. Zamiast odpowiedzi na pytanie o polskość otrzymamy zbiór abstrakcyjnych idei, letnich i na tyle ogólnych, że nie wzbudzają żadnych emocji.

Można jednak pójść inną drogą. Jeśli u podstaw myślenia o polskości istnieje napięcie, to być może ono stanowi o istocie fenomenu. Polskość to ciągła walka o Polskę, o jej kształt, o jej rozumienie. Polskość to ciągła dialektyka idei, symboli i emocji, które zakleszczone nie mogą znaleźć sposobu wyjścia z konfliktu. Być może polskość wydarza się właśnie w tym sporze. Żadne wykrystalizowane stanowisko nie jest ostateczne, gdyż zawsze pozostaje na dnie świadomość, że istnieje mocna grupa ludzi, która go nie podziela. Tę świadomość można w sobie zdusić, można ją ignorować, można też próbować wykluczyć inaczej myślących z ideowej wspólnoty. Metod jest wiele. Ale każda z nich wyrasta z tego samego doświadczenia: Polska nie jest tylko moja. Polskość zatem to niezbyt komfortowe poczucie napięcia, antynomia swojskości, którą przynosi własna wizja Polski i obcości, którą napawa nas obecność innych, nieraz wrogich, wizji.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się