fbpx
Marzena Zdanowska styczeń 2011

Opłacalna bezinteresowność

Zaufanie rodzi zaangażowanie. Jest to prawda stara jak świat, a do tego tak oczywista, że rzadko kto się nad nią zastanawia. Mechanizm ten pozwala budować przyjaźnie, dobre relacje ze współpracownikami, a czasem nawet organizować lokalne społeczności. Mniej więcej tyle może zdziałać w Polsce. A wygląda na to, że mógłby o wiele więcej, gdyby nie fakt, że odsetek osób ufających innym jest w naszym kraju od wielu lat jednym z najniższych w Europie.

Artykuł z numeru

Kapitał społeczny. Od zaufania do zaangażowania

Zaufanie z samej swojej definicji nie opiera się na pewnikach, ale zakłada ryzyko, że może zostać zawiedzione, dlatego nieufnych trudno do niego przekonać. Jednak socjologowie tworząc określenie kapitału społecznego zawarli w nim przekonanie, że zaufanie i współpraca opłacają się społeczeństwu, i to w sensie jak najbardziej dosłownym. Profesor Janusz Czapiński w raporcie Diagnoza Społeczna 2009 pisze, że „[p]ojęcie kapitału społecznego nie jest ściśle zdefiniowane. Jest za to bardzo pojemne; mieści się w nim wszystko to, co decyduje o zdrowych relacjach społecznych, dbaniu o dobro wspólne i współpracy”. Korzyści z niego płynące nie kończą się jednak na tak ogólnych i optymistycznych wizjach. Socjolog wylicza: kapitał społeczny „ułatwia negocjacje, obniża koszty transakcji, skraca proces inwestycyjny (zmniejsza prawdopodobieństwo zaskarżania kolejnych decyzji władz administracyjnych), zmniejsza korupcję, zwiększa rzetelność kontrahentów, sprzyja długoterminowym inwestycjom i dyfuzji wiedzy, zapobiega nadużywaniu dobra wspólnego i zwiększa solidarność międzygrupową, a także poprzez rozwój trzeciego sektora sprzyja społecznej kontroli działania władz”, a to już przelicza się na konkretne, wymierne korzyści. Szybko można zauważyć, że zaufanie, o którym mówią socjologowie przy okazji dyskusji o kapitale społecznym, wychodzi poza granice zwykłych relacji przyjacielskich. Jest raczej optymistycznym założeniem dotyczącym obcych nam ludzi, urzędników, polityków, usługodawców. Wielu pewnie zapyta, czy nie jest to raczej naiwność.

Z punktu widzenia jednostki zaufanie obcym nie musi być jednoznacznie korzystne, ponieważ prawdopodobieństwa, że druga strona wybierze uczciwą współpracę a nie podstęp, nie da się zawsze jasno ustalić. Ale gdyby spojrzeć na sytuację z perspektywy całego społeczeństwa, więcej zyskują grupy, w których większość stanowią osoby skłonne do kooperacji, zaufania, a niekiedy wyrzeczeń. Takie społeczności mogą liczyć na wymieniane przez Czapińskiego korzyści i ułatwienia, a także zmniejszenie kosztów przeznaczanych na kontrole, kary i nadzór konieczne w sytuacji, gdy większość stanowią jednostki nieskore do współpracy, albo gdy zaufanie chce się zastąpić procedurami.

Według socjologów można zauważyć, że kapitał społeczny przyczynia się nawet do rozwoju gospodarczego społeczeństw, a wręcz że jest jego nieodzownym warunkiem. Może więc dziwić, że w Polsce mogliśmy dotychczas obserwować wzrost gospodarczy mimo niskiego poziomu zaufania. Tłumaczy się to tym, że kapitał społeczny jest konieczny dopiero po przekroczeniu pewnego progu rozwoju mierzonego przez poziom Produktu Krajowego Brutto przypadającego na osobę. Ten próg jest tuż przed nami. Kiedy go przekroczymy, społeczeństwo nie będzie mogło się dalej rozwijać w oparciu jedynie o rosnące bogactwo odmawiających współpracy jednostek, bez wiary obywateli, że wybory władz są naprawdę decyzją, która będzie miała jasne konsekwencje; bez wiary, że mogą brać w swoje ręce los swoich osiedli i szkół swoich dzieci; bez przekonania, że warto poświęcać wolny czas na oddolną organizację swoich społeczności.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się