fbpx
z ks. Jaciem Stryczkiem rozmawia Elżbieta Kot grudzień 2010

Pomoc innym to najwłaściwsza kategoria biznesowa

Przypowieść o siewcy też mówi o tym, że zasiane ziarno trzeba pomnożyć przez 30, 60 100. Przecież to są kategorie biznesowe.

Artykuł z numeru

Świętowanie. Rytuał czy rutyna?

Nasza rozmowa ukazuje się numerze grudniowym miesięcznika, przed Bożym Narodzeniem. Czy myśli ksiądz, że w ogóle jest dzisiaj szansa, aby dla większości ludzi te Święta były czymś więcej niż festiwalem komercji?

To zależy od tego, czy potrafimy je zdefiniować inaczej niż poprzez choinkę, bombki, prezenty i wigilię. Wigilia też nie należy do sfery sacrum, jest czymś społecznym. Mój happening podczas którego siadłem przed galerią handlową w konfesjonale, z napisem „Istnieje inny świat” był prowokacją do tego, żeby szukać pomysłów na przeżycie adwentu i przygotowanie do Świąt. Ja na przykład mam zasadę, że w grudniu nie robię większych zakupów, kupuję tylko rzeczy konieczne do przetrwania. Chociaż kusi mnie, tak jak wszystkich – gdy widzę, jak inni walą po te zakupy, to też bym chciał, ale tego nie robię, żeby stworzyć przestrzeń na coś innego. Pytanie, czym jest to coś innego. Powinny powstawać różne pomysły na to, jak spędzić ten czas i być może niektóre z nich się przyjmą. Nigdy już nie będzie tak, że wszyscy będą to robić w ten sam sposób. Kiedyś był w Polsce jeden adwent dla wszystkich. Teraz nastąpiła segmentacja rynku. Ludzie tworzą dla siebie alternatywne sposoby spędzania czasu, również adwentu. Ten, który był powszechnie obowiązującym, już nie istnieje. Ja też już nie potrafię funkcjonować w grudniu w takim wyciszeniu, jakie pamiętam z młodości. Potrzebne są alternatywy.

Słyszałam o pomyśle, nie wiem, na ile poważnym, żeby przenieść liturgiczne obchodzenie Świąt Bożego Narodzenia na początek nowego roku, ponieważ Boże Narodzenie wypadające pod koniec roku, kiedy trzeba się pozbyć towaru ze sklepów, jest z konieczności skomercjalizowane i to się nie zmieni. Należy więc odczekać, aż te sklepy wyprzedadzą, co mają, a Święta obchodzić na przykład w Trzech Króli. Dość radykalne rozwiązanie.

Wątpię, żeby coś się zmieniło. Jeśli będą w tym święcie jakieś emocje, to wokół Trzech Króli też zacznie się kręcić biznes, przed tym się nie da uciec. Pytanie, czy mamy coś tak cennego, żeby zrównoważyło tę komercję. Jeśli odkryjemy tę perłę, to ludzie będą przychodzić, żeby ją od nas kupić. I tym się pasjonuję.

Założone przez księdza Stowarzyszenie Wiosna wykorzystało właśnie ten moment szczytu konsumpcji, żeby pokazać inną stronę rzeczywistości, pokazać Ewangelię. Skąd się wziął pomysł na Szlachetną Paczkę?

To jest chyba jasne. Kiedy byłem młodym chłopakiem, czułem potrzebę, żeby pomagać żebrakom, i to do bólu. Gdy kiedyś minąłem jednego, nic mu nie dając, to całą noc nie spałem. I potem dostrzegłem, że pomaganie przypadkowym osobom jest bez sensu, bo nie wiem, kim one są, nie wiem, jak tę pomoc przyjmą. Postanowiłem szukać ludzi, których lepiej poznam i którzy będą czegoś konkretnego potrzebować. Szlachetna Paczka jest pierwszym moim wyjściem do ludzi z ideą pomagania na szerszą skalę. Pierwszy projekt nazywał się „Twarzą w twarz” i opierał się na pomyśle, aby bogate rodziny co miesiąc wspierały te ubogie. W Polsce jest mniej więcej 12% ludzi bardzo biednych, tyle samo jest tych bardzo dobrze sytuowanych, gdyby między nimi była wymiana jedynie rzeczy używanych, to już nie byłoby biedy w Polsce. Ale takie systematyczne pomaganie okazało się niemożliwe, bo mało ludzi potrafi działać systematycznie. Metodą prób i błędów doszliśmy do tego, że najwięcej emocji i decyzji na taki wysiłek jest przed Świętami Bożego Narodzenia. Przy edycji wielkanocnej angażowało się 5–8% tych, co przy Bożym Narodzeniu. Gdy ktoś pływa łódką z dobrym żeglarzem, dzięki dobremu operowaniu sterem potrafi dopłynąć tam, gdzie chce. Więc wiatr komercji wieje, a my na tej łódce tak wykorzystujemy jego siłę, żeby dopłynąć tam, gdzie chcemy. To przykład na to, że komercja nie musi zagrażać, może być pozytywną siłą. Nie widzę powodu, żeby się na nią obrażać, tylko wręcz odwrotnie. To, co Szlachetna Paczka zaoferowała przy okazji Świąt, to coś, o czym wielu ludzi marzy – żeby Święta były doświadczeniem bezinteresowności miłości, która kiedyś symbolizowało puste miejsce przy stole. Już przestaliśmy na nie zapraszać kogokolwiek, ale to marzenie zostało. Ludzie, którzy przygotowują paczkę dla potrzebujących, naprawdę przy wigilijnym stole są dużo szczęśliwsi, wiedząc, że są bezinteresowni. Inaczej przeżywają Święta. Ale to puste miejsce jest specyficzne dla nas, chrześcijan. Otwarcie na drugiego, przybysza, którego jeszcze nie znamy, jest stuprocentowo chrześcijańskie.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się