fbpx
Joanna Bątkiewicz-Brożek grudzień 2010

Egzamin z in vitro

Bez względu na wynik problem dotyczący moralnych aspektów sztucznej prokreacji nie zniknie z publicznej debaty. Z perspektywy chrześcijańskiej in vitro, oprócz społecznych i politycznych racji, pozostanie jednym z egzystencjalnych doświadczeń w odniesieniu do wiary i do Boga.

Artykuł z numeru

Świętowanie. Rytuał czy rutyna?

Przyznanie tegorocznej Nagrody Nobla Robertowi Edwardsowi za opracowanie techniki sztucznego zapłodnienia pozaustrojowego wywołało skrajne reakcje. Zwolennicy in vitro wyróżnienie to uznali za kolejny dowód skuteczności i zasadności jego stosowania. Przeciwnicy przyjęli wiadomość w najlepszym wypadku ze zdziwieniem. Stolica Apostolska wprawdzie nie wydała oficjalnego oświadczenia, ale swoje poglądy wyrazili szefowie watykańskich dykasterii. Przewodniczący Papieskiej Akademii Życia, abp Ignacio Carrasco de Paula przyznał, że „brytyjski uczony nie jest postacią, której można by nie docenić: zapoczątkował on nowy rozdział w dziedzinie ludzkiej reprodukcji, której osiągnięcia wszyscy mogą oglądać, poczynając od Louise Brown, pierwszej dziewczynki urodzonej z probówki”, ale „bez Edwardsa nie byłoby między innymi rynku oocytów, zamrażarek pełnych embrionów czekających na przeniesienie do macicy bądź na wykorzystanie do badań lub na śmierć, w opuszczeniu i zapomnieniu przez wszystkich”.

Czy faktycznie Edwards tak wyobrażał sobie konsekwencje swojego wynalazku i czy jego celem było wydanie „milczącego przyzwolenia na darowizny oraz kupno-sprzedaż istot ludzkich” (abp Carrasco)? Trudno wyrokować, tym bardziej że naukowiec nie chce udzielać dziś wywiadów – nawet rodzimej brytyjskiej prasie. Przez dwadzieścia lat badań musiał być świadom moralnej dwuznaczności swoich działań. Od początku bowiem jego pracom sprzeciwiał się Watykan1. Potwierdził to dr Robert Stillman, z Shady Grove Fertility Center, który w latach 70., jak większość ginekologów, marzył o pracy z Edwardsem i u niego się szkolił. W wywiadzie dla jednej z amerykańskich stacji telewizyjnych ginekolog podkreślił, że Edwards „pracował z pasją i nie przejmował się krytyką Kościoła. Jego celem było niesienie nadziei niepłodnym rodzicom”2.

Pomijając kwestie motywacji Edwardsa czy zasadności werdyktu komitetu sztokholmskiego (nie każdy Nobel wywołuje entuzjastyczne reakcje, vide chociażby kontrowersje wokół pokojowej nagrody dla Baracka Obamy), w przypadku Nobla za in vitro trudno nie zapytać, dlaczego wyróżnienie dostał tylko Edwards, podczas gdy pierwszego zapłodnienia pozaustrojowego dokonał przy współpracy z Patrickiem Steptoe, w równym stopniu zaangażowanym w stworzenie programu in vitro (co prawda Steptoe zmarł 10 lat po urodzeniu się Louise, ale czy nie wypadało wspomnieć o jego udziale)? Po wtóre, dlaczego Edwards dostaje Nobla dopiero teraz – kiedy Watson i Crick odkryli strukturę DNA, od razu zostali nagrodzeni. Nikt nie czekał 32 lat.

Niewątpliwie Edwards wywołał spór, który wraz z postępem nauki nabiera rumieńców i daleko wykracza poza sferę medycyny, budując piramidy problemów legislacyjnych, piętrząc dylematy etyczne, pobudzając do aktywności naukowców, bioetyków, filozofów, teologów i polityków.

Antropologiczny i prawny dylemat

Spór na wielu płaszczyznach budzi emocje – i nic dziwnego, bo jego istotą jest ludzkie życie. Nawet argumenty arytmetyczne, takie jak ten za in vitro: bo „dzięki tej technice na świat przyszło kilka milionów dzieci”, i ten kontra: bo „proceder okupiony jest śmiercią kilkakrotnie większej liczby istnień”, też oddziałują na emocje. A przecież gdybyśmy mieli ocenić, czy w przypadku rodzeństwa lekarz może uratować życie jednego dziecka kosztem życia drugiego, niezależnie od wyznania każdy potępiłby taki wybór i zrobił wszystko, by nie pozwolić na jego legalizację. Zadziałałoby tu prawo naturalne i przesłanki humanitarne, wspólne ludzkości. Dlaczego nie działają w przypadku in vitro? To dowodzi, że spór o in vitro sięga dużo głębiej i w istocie jest sporem nie tyle etycznym, politycznym i religijnym, ile antropologicznym.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się