fbpx
Janusz Poniewierski czerwiec 2010

„Powiew Ducha”, moc Ewangelii

Nie dane nam było obchodzić piątej rocznicy śmierci Jana Pawła II. Ze względów liturgicznych uroczystości rocznicowe przeniesiono z Wielkiego Piątku, 2 kwietnia, na wigilię święta Miłosierdzia – 10 kwietnia, ale tego dnia, jak wiadomo, Polska nieoczekiwanie okryła się żałobą.

Artykuł z numeru

Mistyka nadwiślańska

Wspominam o tym dlatego, że – w moim przekonaniu – zarówno odejście Jana Pawła II, jak i nagła śmierć 96 ofiar katastrofy pod Smoleńskiem wyzwoliły w Polakach emocje, które sprawiły, że byliśmy razem, że przeżyliśmy coś w rodzaju „narodowych rekolekcji”, że – jak pisał na łamach „Rzeczpospolitej” filozof Zbigniew Stawrowski – i wtedy, i teraz poczuliśmy „powiew Ducha”.

Wówczas, w kwietniu 2005 roku, można było odnieść wrażenie nienadążania przedstawicieli Kościoła hierarchicznego za oczekiwaniami i zachowaniami wiernych. W kwietniu 2010 nie było już pomiędzy nami takiej dysproporcji. Członkowie hierarchii – biskupi i księża (poza nielicznymi, na szczęście, zwolennikami teorii spiskowych i specjalistami od dzielenia narodu na „nas” i „onych”) – wyrażali w tych dniach, jak sądzę, odczucia dużej części Polaków i budowali klimat porozumienia. Jego symbolem już na zawsze pozostanie dla mnie abp Sławoj L. Głódź, znany przecież z ciętego języka i wyrazistych poglądów, który wypowiadał się ciepło o liderze lewicy Jerzym Szmajdzińskim i prowadził jego pogrzeb.

Niestety, tę atmosferę bardzo prędko zatruł nowy „konflikt wawelski”: prośba (czyja? krążą na ten temat rozmaite spekulacje, trzeba by to wreszcie wyjaśnić) o pochowanie pary prezydenckiej na Wawelu, decyzja kardynała Dziwisza, a następnie publiczne przeciwko niej protesty. W jednej chwili – przynajmniej w Krakowie – prysła narodowa zgoda i obudziły się demony. Kontrowersje, choć o słabszej sile, towarzyszyły także pogrzebowi prezesa IPN Janusza Kurtyki: najpierw władze kościelne wydały zgodę na jego pochówek w krypcie krakowskiego kościoła pw. Świętych Piotra i Pawła, gdzie ma powstać nowy Panteon Narodowy, a potem – na dwa dni przed ceremonią żałobną – pod wpływem protestów zgodę tę cofnęły.

Moim zdaniem, zawiniło tu wiele osób i środowisk. Jako członek wspólnoty kościelnej, szczególny żal czuję jednak do kard. Stanisława Dziwisza. Z trzech powodów: po pierwsze, braku szerokiej (rzecz jasna, w rozsądnych granicach) konsultacji w sprawach tak delikatnych jak pochówek na Wawelu i w Panteonie Narodowym; po drugie, nieumiejętności przewidzenia społecznych skutków podjętych decyzji (choć wielu osobom skutki te od początku wydawały się oczywiste); oraz, po trzecie, niedostatku asertywności. Jak widać, także w Kościele należy wypracowywać jasne procedury postępowania – i się ich trzymać.

Tyle o porozumieniu polsko-polskim. Niemniej dramat, który 10 kwietnia wydarzył się pod Smoleńskiem, miał również wymiar międzynarodowy. Ze względu na miejsce, czas i okoliczności dotyczył on bowiem relacji polsko-rosyjskich. Tym bardziej więc trzeba powiedzieć, że Kościół katolicki w Polsce – przede wszystkim jego biskupi – nie uległ fali podejrzeń i pomówień kierowanych przy tej okazji pod adresem Rosjan. Przeciwnie: wydobywał i podkreślał każdy okruch dobra i gest współczucia z ich strony. I wyrażał nadzieję, że staną się one „kamieniem milowym na drodze pojednania” (bp Stanisław Budzik).

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się