fbpx
Halina Bortnowska luty 2010

***

Prawdą jest jednak – moim przynajmniej zdaniem – że obrońcy praw człowieka, oprócz wspierania mniejszości, powinni interesować się też większością. Większość może też potrzebować rzeczników swoich praw, ludzi, których doświadczenie może pomóc w definiowaniu tych praw w sposób zgodny z pluralistycznym systemem, tak by unikać niekoniecznych kolizji.

Artykuł z numeru

Nieobecność Kołakowskiego

Dziś znów o prawach człowieka

Dawno, dawno temu napisałam tekst pod tytułem Kościół a prawa człowieka. Napisałam, bo z zagranicy napłynął do redakcji „Znaku” materiał, który wydał mi się ciekawy. Nie byłam wtedy żadną od tego specjalistką. Znacznie później zauważyłam, że istotnie dla Jana Pawła II prawa człowieka są ważne i nie lansuje on odrębnej, katolickiej koncepcji tych praw, lecz uznaje fakt, że są one wspólnym tworem rodziny ludzkiej, uniwersalnym, choć różnie uzasadnianym, zapuszczającym korzenie w różnych kulturach i tradycjach religijnych.

Myślę, że ten pierwszy mój tekst o prawach człowieka i Kościele chyba ukazał się w „Znaku”, choć nie odnajduję go w bibliografii. Może w końcu zawędrował do drugiego obiegu? Musiał być gdzieś opublikowany, bo pamiętam, że w czasie pierwszej „S” hutnicy z KRH byli nim zainteresowani, chcieli więcej, nie tyle o Kościele, ile o samych prawach człowieka, to znaczy o swoich prawach, prawach związkowych.

Teraz chyba muszę przyznać, że jestem jedną z wielu „twarzy” Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Prawa człowieka to domena odpowiedzialności, w której świadomie staram się uczestniczyć.

11 grudnia 2009 roku obchodziliśmy dwudziestolecie istnienia Fundacji. Była to okazja do konfrontacji tego, co dawniej, z tym, co teraz. Odbyła się debata panelowa, do której wracam myślą, rozpoczynając nowy rok. Wszystkich niepokoiło pytanie – dlaczego obecnie taki odpływ zainteresowania prawami człowieka? Prostą, praktyczną odpowiedź dał profesor Wiktor Osiatyński. Jego zdaniem zainteresowaniu prawami człowieka

…nie sprzyja demokratyzacja. W dyktaturach prawa każdego człowieka są zagrożone, bo istotą dyktatury jest arbitralne stosowanie przemocy. W społeczeństwie demokratycznym ofiarą stają się tylko niektórzy – przeciwstawiający się aktualnej władzy albo zmarginalizowani: chorzy na AIDS, narkomani, prostytutki, uchodźcy i inni. Większości to nie obchodzi .

Rozwijam tę myśl: rzecznicy praw człowieka tracą popularność, gdy bronią praw uważanych za „cudze”, praw różnych mniejszości w starciu z prawami czy aspiracjami większości. Większość otacza niechętnym kręgiem tych ludzi, którzy jej przypominają, że nie jest sama na swoim. Że w społeczeństwie pluralistycznym większość nie jest samoistna, że w stosunku do całości może być tylko największą z mniejszości, zwłaszcza że i sama ta większość nie cała podąża za swoim aktywnym, konsekwentnym jądrem.

Prawdą jest jednak – moim przynajmniej zdaniem – że obrońcy praw człowieka, oprócz wspierania mniejszości, powinni interesować się też większością. Większość może też potrzebować rzeczników swoich praw, ludzi, których doświadczenie może pomóc w definiowaniu tych praw w sposób zgodny z pluralistycznym systemem, tak by unikać niekoniecznych kolizji.

Profesor Wiktor Osiatyński zwrócił też uwagę na zagrożenie, jakie stanowi – czy też może wkrótce stanowić – dążność Kościoła rzymskokatolickiego do przekształcania Polski w państwo wyznaniowe. Obowiązująca konstytucja mówi o „przyjaznej autonomii” Kościoła i państwa, co oznaczać musi faktyczny ich rozdział. Wolność religijna, a w dodatku owa przyjazna postawa, oznaczają – jak myślę – między innymi zobowiązanie, iż państwo nie będzie chronić obywateli przed kontaktami z religią, w różnych jej postaciach, ale również nie będzie uczestniczyć w propagowaniu religii.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się