fbpx
Henryk Siewierski styczeń 2010

Gułag a sumienie Zachodu

W czasie tegorocznego wakacyjnego pobytu na plaży dalekiego Zachodu zwróciła moją uwagę wytatuowana na piersiach młodego mężczyzny dziwnie znajoma twarz. W pierwszej chwili przypomniały mi się postacie Blemmjów, mitologicznych potworów, ludzi bez głów, z ustami i oczami na klatce piersiowej, ale ten obraz okazał się jeszcze potworniejszy, kiedy rozpoznałem, czyj to wizerunek z morskich wyłonił się pian. Ta sama twarz patrzy na mnie teraz z okładki książki Gułag w oczach Zachodu Dariusza Tołczyka.

Artykuł z numeru

Świętych wyobcowanie i inne z nimi kłopoty

1. Zdawać by się mogło, że temat Gułagu można już dzisiaj włożyć między dobrze znane i przetrawione zagadnienia najnowszej historii. Jak by nie było, od ukazania się summy Gułagu Sołżenicyna minęło już trzydzieści lat, a od uwolnienia z łagrów wszystkich więźniów politycznych przez Gorbaczowa dwadzieścia dwa lata. Samo słowo weszło do języków świata już nie jako skrót Głównego Zarządu Obozów (Gławnoje Uprawlenije Łagieriej), ale nazwa własna w archipelagu największych zbrodni ludzkości. W Polsce, gdzie świadectwa z tamtego „innego świata” dwadzieścia lat temu przeszły z drugiego do pierwszego i jedynego już obiegu, temat ten zyskał swoje miejsce w powszechnej świadomości, ale też chyba uległ pewnej banalizacji, może dlatego że przykłady pogłębionej refleksji towarzyszącej tym i innym publikacjom świadectw z „nieludzkiej ziemi” były stosunkowo nieliczne. Gułag w oczach Zachodu Dariusza Tołczyka, książka ukazująca historię reakcji Zachodu na sowieckie zbrodnie od czasów bolszewickiej rewolucji, nie tylko przynosi bogatą dokumentację tych zbrodni i reakcji na nie, nie tylko pobudza do pogłębionej refleksji nad Gułagiem, ale sama jest też jej przykładem i dowodem na to, jak wciąż aktualny to temat, jak ciągle trudno sobie z nim poradzić. Tak trudno, że na samym początku autor stawia pytanie o sens podejmowania go. Czy nie lepiej w imię budowania lepszej przyszłości zamknąć raz na zawsze ten wstydliwy dla rodzaju ludzkiego rozdział historii? Gdyby jeszcze pamięć błędów i zbrodni pozwalała ich uniknąć w przyszłości… Ale przecież nie ma na to żadnej gwarancji, a znajomość historii nakazuje tu daleko idący sceptycyzm. Więc może raczej zapomnienie daje szansę przezwyciężenia historycznego zła? W wypadku totalitarnego zła XX wieku zapomnienie byłoby jednak zdradą, a opcję na rzecz pamięci uzasadnia wystarczająco imperatyw moralny poczucia solidarności z ofiarami:

Nie chodzi tu o ofiary po obu stronach, poniesione w walce, lecz o ludobójstwo, zniewolenie, poniżanie i prześladowanie niewinnych ludzi przez wszechwładne potęgi. W takim przypadku zapominanie o ofiarach można uważać za formę moralnego współdziałania z ich oprawcami (…) za niedopuszczalny akt zdrady (s. 10–11).

To właśnie imperatyw moralny solidarności z ofiarami prowadzi w książce Tołczyka do rejestru i analizy zbrodni ludobójstwa oraz reakcji na nie Zachodu. Celem jest przede wszystkim podtrzymanie pamięci, danie świadectwa wierności ofiarom, bezkompromisowe i jednoznaczne stanięcie po ich stronie przeciw okrucieństwu komunistycznej ideologii, jej zapamiętałym sługom, ich sympatykom, obojętności świata oraz postawom propagującym amnezję tego historycznego zła. Przypominając prehistorię i historię Gułagu, książka ta mówi więcej, niż zapowiada jej tytuł. I mówi nie tylko o tym, jak wyglądał Gułag w oczach Zachodu, ale też o tym, ile Zachodowi Gułag zawdzięczał. A zawdzięczał wiele, począwszy od ideologicznych źródeł aż do przyzwalających postaw jego politycznych i intelektualnych elit.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się