fbpx
Paweł Rodak wrzesień 2009

Niecodzienna codzienność czasu okupacji

„Tak jest dziwnie, tak jest inaczej” – zapisuje Zofia Nałkowska w swoim dzienniku w Wigilię 1940 roku. Mija wtedy rok od czasu jej powrotu do zajętej przez Niemców Warszawy, podczas którego prowadzone w kolejnych zeszytach codzienne zapiski pisarki zmieniają swój charakter. Przez pięć okupacyjnych lat, aż do wybuchu Powstania Warszawskiego, dziennik Nałkowskiej zapełnia się zapisami tego, co codzienne i powszednie w stopniu wcześniej nie istniejącym.

Artykuł z numeru

Po 1 września. Groza codzienności

Na początku października 1939 Nałkowska, jak wielu innych, wraca do Warszawy z tułaczki na wschód i doznaje życia, w którym dużą część czasu pochłania troska o zaspokojenie najbardziej podstawowych potrzeb. „Kupiłyśmy z mamą korzec kartofli, mamy też przyrzeczoną tonę węgla. Ja nie zarabiam nic i, jak wiadomo, nie mam też pieniędzy. Gotuję, zmywam, sprzątam”[1] (17 XI 1939) – oto jeden z typowych zapisów tego dziennika. Wcześniej tego rodzaju bardzo powszednich, przyziemnych, by tak rzec, zapisów było w nim stosunkowo mało. Teraz wysuwają się one na plan pierwszy, a ich tematem staje się problem zaopatrzenia w najbardziej elementarne, niezbędne produkty, a także związana z tym kwestia znalezienia potrzebnych środków do życia. Pisarka uznaje teraz za warte zapisu to, czego wcześniej nie dostrzegała: palenie w żelaznym piecyku, cerowanie pończoch, sprzątanie, przygotowywanie codziennych posiłków. Jednocześnie wciąż towarzyszy jej poczucie „dziwności” okupacyjnego istnienia.

Podobnie dzieję się w dzienniku Stanisława Rembeka.  Autor wydanych w dwudziestoleciu powieści W polu i Nagan, traktujących o wojnie z bolszewikami 1920 roku, w czasie okupacji hitlerowskiej mieszka pod Warszawą, w okolicach Grodziska, dojeżdżając tak jak inni co jakiś czas do Warszawy kolejką EKD (tak samo dojeżdża mieszkający w niedalekim Stawisku Jarosław Iwaszkiewicz). W czasie okupacji Rembek prowadzi dziennik, który – we wstępie do jego drukowanego wydania – Marek Nowakowski nazwał fascynującym z powodu „gęstego od drobnych faktów opisu codzienności tamtych lat. Pisarz ten – pisze dalej Nowakowski – posiadał szczególny dar notowania spraw drobnych i codziennych obracając się w kręgach społecznych typowych dla podwarszawskich osad. Jego sąsiedzi i znajomi to robotnicy kolejowi, rolnicy, pracownicy magistratu, nauczyciele z miejscowych szkół, oficer rezerwy, sędzina, adwokat, były burmistrz, kamienicznicy, rzemieślnicy, restaurator i wielu innych. W beznamiętnym opisie codzienności okupacyjnej występują rozmaite ludzkie postawy, poczynając od egoistycznej woli przetrwania za wszelką cenę, po budzący się sprzeciw, chęć oporu i aktywnej walki z hitlerowskim najeźdźcą”[2].

Te dwa dzienniki, najbardziej chyba ze wszystkich dzienników pisarzy okupowanej Warszawy są nasycone zapisami codzienności. Dlatego chcę je uczynić najważniejszym punktem odniesienia dla mojego tekstu. Spośród innych dzienników prowadzonych wtedy w Warszawie możemy wskazać także diariusze Marii Dąbrowskiej, Karola Irzykowskiego, Andrzeja Trzebińskiego, nie zapominając jednak że dzienniki pisarzy, najczęściej wydawane drukiem, to tylko niewielki procent praktyki diarystycznej uprawianej w czasie okupacji w sposób bardzo intensywny, zarówno po stronie aryjskiej, jak i w getcie. Nic dziwnego więc, że właśnie dzienniki, dokonywane na bieżąco zapiski,  notatki, kroniki (dwie najważniejsze to: Kronika lat wojny i okupacji Ludwika Landaua oraz Kronika getta warszawskiego Emanuela Ringelbluma) stanowią bardzo ważny materiał dla opracowań traktujących o życiu w okupowanej stolicy.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się