fbpx
Marcin Żyła listopad 2008

Echa Orientu. O Bałkanach wyobrażonych Marii Todorowej

Z górą dziesięć lat czekaliśmy w Polsce na książkę, która ma wszelkie szanse stać się jednym z najbardziej poczytnych, jak i najwyżej cenionych tytułów dla wszystkich interesujących się dziejami cywilizacji oraz tożsamością Europy, a zwłaszcza jej południowo-wschodniej części.

Artykuł z numeru

I wojna światowa. Koniec czy początek Europy?

Oto bowiem, nakładem wydawnictwa Czarne, ukazało się polskie tłumaczenie Bałkanów wyobrażonych Marii Todorovej, bułgarskiej  historyczki, która od początku lat 90. pracuje w Stanach Zjednoczonych. Choć idea dzieła, które mierzy się z historią nieporozumień, ignorancji i stereotypów dotyczących Bałkanów, towarzyszyła jej, jak przyznaje we wstępie, przez całe życie, to światowa premiera książki przypadła w czasie szczególnym: w 1997 roku, zaraz po wojnie w byłej Jugosławii – okresie „tragicznie fascynującym” dla każdego badacza pojęć i wyobrażeń na temat tego regionu. Ani wojna, ani jej percepcja nie ograniczyły jednak treści dzieła, od początku pomyślanego jako ogólny, krytyczny przegląd sposobów postrzegania krajów bałkańskich poza Bałkanami. Przeciwnie: utwierdzając Todorovą w przekonaniu, że już dość dawno temu doszło do oddzielenia znaczenia nazwy „Bałkany” od geografii oraz „wstecznego, retrospektywnego przypisania regionowi nasyconej ideologicznie nazwy” (s. 27), potwierdziły tylko tezę o żywotności i zaskakującej trwałości jego „znieruchomiałego” obrazu, który na Zachodzie ukształtował się ostatecznie wraz z końcem I wojny światowej i od tego czasu, w prawie niezmienionej formie utrwalany jest w przekazach literackich i relacjach dziennikarzy.

Chociaż James Bond podróżował po Czarnogórze superszybkim pociągiem TGV (film Casino Royale), zaś promocyjne spoty  Rumunii przedstawiają ten kraj jako krainę z przyjaznej baśni o górach, zamkach, pięknych kobietach i wielkodusznych wręcz wampirach, typowe wyobrażenie Bałkanów u przeciętnego człowieka Zachodu ukształtowały raczej waśnie, okrucieństwa i zamachy – z tym najważniejszym, z 1914 roku, na czele. „Jest niedopuszczalną zniewagą dla ludzkiej i politycznej natury, że te nieszczęsne i mizerne kraiki na Półwyspie Bałkańskim potrafią wzniecać spory, które wywołują wojny światowe”, pisał jeszcze w 1936 roku amerykański dziennikarz John Gunther, a echa współczucia i kiepsko skrywanej odrazy w stosunku do Bałkanów słychać było również w latach 90. XX wieku. Z książki dowiadujemy się jednak, że pogardliwy termin „bałkanizacja” – odnoszący się do rozpadu regionu na małe i skłócone ze sobą państwa – zastosowano po raz pierwszy w 1918 roku, a więc w czasie gdy na Bałkanach istniały już wszystkie państwa z wyjątkiem jednego (którego zresztą utworzenie – chodzi o Królestwo Serbów, Chorwatów i Słoweńców – nosiło znamiona odwrotności „bałkanizacji”). Niesprawiedliwa popularność terminu może więc być efektem „grzechu pierworodnego”, którym, zdaniem Todorovej, było „wprowadzenie [go] do dyskursu bez należytego opisu”. W Bałkanach wyobrażonych wskazanych zostało jeszcze kilka podobnych niekonsekwencji, w tym również takie, które przedostały się do świata pozanaukowego i do dziś funkcjonują w obiegu potocznym. Status „niewinnych [acz szkodliwych] niedokładności” zyskują w tym ujęciu równie dobrze: XV-wieczne pomyłki w opisie geograficznym regionu (efektem jednej z nich – przecenienia wielkości i znaczenia łańcuchu górskiego Bałkanu – jest objęcie jego nazwą całego półwyspu) oraz zamierzone, choć mimo woli kumulujące stereotypy regionu wyobrażenia literackie (na przykład Hercosłowacja – kraj wymyślony przez Agatę Christie w Tajemnicy rezydencji Chimneys, 1925) czy filmowe.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się