fbpx
Leszek Kołakowski listopad 2008

Jest-że dla Prawdy przyszłość jaka?

Skoro jest wybitnie nieprawdopodobne, by Zwierzę Rozumne zaniechało pytań, to jest tak samo nieprawdopodobne, by pytanie o Prawdę w znaczeniu tradycyjnym, Prawdę w znaczeniu, jakim niewyszkolony zdrowy rozsądek się posługuje, Prawdę jako zgodności z rzeczywistością obumarło w widzialnym czasie.

Artykuł z numeru

I wojna światowa. Koniec czy początek Europy?

Niektórzy z nas, co w bardzo wczesnej młodości dużo książek czytali, liczyli na to, że któregoś dla trafią na książkę par excellence, książkę absolutną, książkę, która oświeci ich absolutnie, przyniesie i ukaże Całą Prawdę[1]. Dochodzą jednak do wniosku, że chociaż jest wiele książek znakomitych, ciekawych i mądrych, to książki absolutu przecież nie ma, po prostu nie ma. Pewno również ten, kto takim złudzeniem żyje, nie ma chyba wątpliwości, że jego podręcznik chemii czy geometrii albo nawet historii żywi go jakąś prawdą, a jednak, gdy wierzy w książkę absolut, co go w Prawdę wtajemniczy, ma jakiś inny sens tego słowa na myśli. Ci wyznawcy wiary religijnej, którzy nigdy wątpliwości nie zaznali, wiedzą wprawdzie nie tylko, że jest taka książka, ale wiedzą, gdzie jest: jest to mianowicie tekst przez Pana Boga podyktowany – na przykład Biblia albo Koran; święte księgi wschodnich religii, chociaż ogromnie przez wyznawców czczone, nie mają przecież autorytetu tak niepodważalnego; są źródłem wielkiej mądrości, ale nie po prostu zapisem słów Bożych. Wyznawcy „fundamentalistycznej” interpretacji mają natomiast w ręku coś, co można nazwać Całą Prawdą. Nie jest to wprawdzie Cała Prawda w tym sensie, by miała zawierać wszystkie, nieskończenie liczne zdania prawdziwe. A jednak wyrażenie „Cała Prawda” nie jest nie na miejscu. Cóż to jednak znaczy?

Znamy najróżniejsze komplikacje, jakie rodziło „korespondencyjne” pojęcie prawdy, prawdy jako zgodności myśli (zdania, przekonania, idei) z rzeczywistością i niektóre z tych komplikacji, co od Platona do Tarskiego się ciągną, mogą nadal zaprzątać umysły: czy adequatio dotyczy zdań czy sensów i jakie miały by być konsekwencje tego odróżnienia? W jakim znaczeniu można przyjąć Arystotelesowe powiedzenie, że rzeczy są „przyczyną” prawdziwości zdania? Jeśli ma być „zgodność z rzeczywistością”, to czy można osiągnąć zgodę co do tego, jak „rzeczywistość” pojmować? Czy jest i na czym polega podobieństwo relacji, jakie zachodzą między różnymi elementami faktu i różnymi częściami wypowiedzi o tym fakcie? Jak uniknąć paradoksu kłamcy i innych paradoksów samoodniesienia (teoria typów, pojęcie metajęzyka)? I cóż by się stało, gdybyśmy się zgodzili na taką czy inną wersję ontologicznego pojęcia prawdy (na przykład Heideggera, na przykład Tomasza z Akwinu) albo na rozciągnięcie predykatów „prawdziwy” i „fałszywy” na inne jeszcze akty aniżeli te, co są w zdaniach wyrażalne, na przykład percepcje albo idee? A jeśli przyjmiemy definicję „zdanie >>Jan ma 30 lat<< wtedy i tylko wtedy, jeśli Jan ma 30 lat”, to czy może ona nas uspokoić (poza matematyką) bez znajomości kryteriów, na mocy których wiemy, co jest zdaniem prawdziwym, a co nie jest i jak rozstrzygnąć, czy zdanie jest prawdziwe.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się