fbpx
Małgorzata Łukasiewicz maj 2008

Zaproszenie do domu poety

Te odkrycia albo akty kreacji odbywają się w granicach kilku krótkich linijek oraz bezpośrednio na naszych oczach. Na naszych oczach słowa spontanicznie i, chciałoby się rzec, naturalnie zakwitają nieoczekiwanymi możliwościami, bez trudu, zdawałoby się, znajdują drogę do nowych skojarzeń i związków. Tak się tylko wydaje, że bez trudu, bo naprawdę żeby związać słowa, trzeba przebyć wielkie odległości.

Artykuł z numeru

Kazus bałkański. Europa między suwerennością a samostanowieniem

Wiadomo, że poezja to taki kontynent, gdzie proporcje białych plam i plam zapisanych wyglądają inaczej. W poezji Reinera Kunzego skrajna małomówność idzie w parze z najdalej posuniętą komunikatywnością, a to, co niepowiedziane, i to, co powiedziane, wzajemnie się dopowiadają. Te wiersze działają punktowo, z całym rozmysłem unikają skomplikowanych figur, ascetycznie upraszczają składnię, chętnie posługują się elipsą i równoważnikami zdań. I można się tylko zdumiewać, jak samowystarczalne i wymowne okazują się te nieliczne pozostawione na papierze słowa i minimalistyczne środki.

baletnica

Jej stopy to

dwa sierpy księżyca

A ziemia ziemia ma

dwa nieba

A my my żyjemy

podwójnie

(przeł. Jakub Ekier)

Tę drugą „ziemię” i drugie „my” dodano w taki sposób, że powtórzenia nie są balastem dla tempa. Przeciwnie, niemal na zasadzie onomatopei oddają oszałamiającą szybkość ruchu: ledwo migają w skróconej frazie, prawie ich nie dostrzegamy, tak jak nie nadążamy wzrokiem za ewolucjami baletnicy.

Tomiki Kunzego czasem sprawiają wrażenie poetyckiego dziennika, gdzie odnotowuje się bieżące zdarzenia. Te wiersze z upodobaniem trzymają się blisko tak zwanego życia, odnoszą się do powszednich spraw i codziennych realiów, a przynajmniej na pierwszy rzut oka tak się wydaje. Zwykły krajobraz za oknem, słoneczna albo deszczowa pogoda, zwykła ulica, gdzie się na kogoś czeka, listonosz, urządzanie domu, majstrowanie przy samochodzie, wino z przyjaciółmi, podróże, które jak zwykle obfitują w nowe doznania. Często Kunze też mniej lub bardziej jawnie wprowadza do swoich wierszy cudze głosy: wiersze są urywkiem toczonej z kimś rozmowy, odpowiedzią na list, wspomnieniem, komentarzem do czyjejś wypowiedzi, bywają komuś dedykowane, zwracają się do kogoś w drugiej osobie. I zawsze pozostawiają dosyć wolnego miejsca, aby ten zaproszony, przywołany we wspomnieniu, upatrzony na adresata albo interlokutora gość mógł wyraźnie zaznaczyć swoją żywą i ważną obecność.

Ale czytelnicze poczucie uczestnictwa, poczucie, że autor wciąga nas do wewnątrz, bierze się jeszcze z czegoś innego. Te wiersze, skromnie przycupnięte na skrawku wspólnej rzeczywistości, lakoniczne, mają w sobie niebywały rozmach odkrywania albo kreowania nowej rzeczywistości. I te odkrycia albo akty kreacji odbywają się w granicach kilku krótkich linijek oraz bezpośrednio na naszych oczach. Na naszych oczach słowa spontanicznie i, chciałoby się rzec, naturalnie zakwitają nieoczekiwanymi możliwościami, bez trudu, zdawałoby się, znajdują drogę do nowych skojarzeń i związków. Tak się tylko wydaje, że bez trudu, bo naprawdę żeby związać słowa, trzeba przebyć wielkie odległości: 

Powody, żeby dbać o samochód

Znów w garażu!

córka na widok opuszczonego biurka

Z powodu

wielkich odległości, córko.

Z powodu odległości

Od jednego słowa do drugiego.

(przeł. Ryszard Krynicki)

 

Ten wiersz mógłby mieć podtytuł ars poetica. Za deklarację własnego rozumienia poezji uznać można też wiersz z Rodzicami w Alpach:

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się