fbpx
Marcin Sikorski maj 2013

Czy na miejscu jest nasz reporter?

Wszyscy marzymy o mediach rzetelnych, dostarczających pogłębionej informacji, inspirującej publicystyki i rozrywki na najwyższym poziomie. Co stoi na przeszkodzie, by rzeczywiście tak wyglądały?

Artykuł z numeru

Zamknięci w ideologiach

Zamknięci w ideologiach

Żyjemy w czasach najgorszych dla dziennikarstwa i najlepszych dla odbiorców mediów. Czytelnicy, słuchacze i widzowie mogą w każdej chwili pozyskać informację na dowolny temat, bez wysiłku, a często i za darmo. Dla przykładu wyobraźmy sobie, że w lutym tego roku zaciekawiło nas, iż cypryjski parlament planuje opodatkować depozyty swoich obywateli. Pomijając niezliczone strony internetowe, na których bez żadnych opłat znajdziemy bieżące informacje o rozwoju sytuacji na Cyprze, w zasięgu kilku kliknięć komputerową myszką mamy również poważniejsze komentarze, analizy czy relacje z samej wyspy. Przykłady? Na stronach „Gazety Wyborczej” – relacja z Nikozji, „Polska The Times” zamieszcza analityczny tekst dziennikarzy „The Times”, portal TVN24.pl przygotował raport specjalny uaktualniany przez całą dobę materiałami wideo… No dobrze, ale to wszystko media polskie, a ponadto odnajdywanie wartościowych treści za pomocą wyszukiwarki internetowej bywa uciążliwe. Zaglądamy zatem na wspierany przez Komisję Europejską serwis PressEurop, a tam w jednym miejscu – odnośniki do wyselekcjonowanych (i częściowo przetłumaczonych na język polski) artykułów z ponad 200 gazet, takich jak: „The Economist”, „Financial Times”, „Niezawisimaja Gazieta”, „Le Monde”… Jeśli nasz głód wiedzy nie został zaspokojony, nic nie stoi na przeszkodzie, abyśmy skorzystali z interaktywnej grafiki Reutersa, za pomocą której możemy sprawdzać, jakie skutki przyniesie wprowadzenie na Cyprze konkretnych rozwiązań. Możemy też przeczytać blogi szanowanych ekspertów takich jak Yanis Varoufakis, obejrzeć w Bloomberg TV wywiad z byłym szefem banku centralnego na Cyprze itd.

Ten obraz obfitości i różnorodności dziennikarskich materiałów kontrastuje z danymi na temat finansowej kondycji mediów, naszymi odczuciami i obserwacjami. W pogoni za oczekiwaniami widzów redakcje prześcigają się w prezentowaniu treści błahych i sensacyjnych. Nie cieszy to wymagających odbiorców, ale zachwyceni tym nie są także sami dziennikarze. Wydawcy redukują budżety, zwalniają doświadczonych pracowników, zastępując ich stażystami, przygotowują treści najtańsze w produkcji i szukają oszczędności dosłownie wszędzie – nie finansują więc ambitnych projektów czy dziennikarskich śledztw, nie chcą bronić dziennikarzy w sądach… Wiele mediów zaczęło się przy tym wpisywać w polityczny krajobraz, przejmując od polityków selektywny sposób opisu rzeczywistości, zaprzestając dialogu na rzecz wspierania społecznego interesu i rozpoczynając wojny z wrogimi obozami.

W efekcie mamy wrażenie, że z mediami jest bardzo źle. Wymagający odbiorca bez problemu dotrze do rzetelnej i pogłębionej informacji na interesujący go temat, ale już odbiorca masowy otrzyma przekaz maksymalnie uproszczony, często pozna tylko jedną wizję świata, ulegnie politycznemu marketingowi… A ponieważ odbiorców masowych jest – co oczywiste – więcej, możemy podejrzewać, że podejmowane przez nich decyzje, np. przy wyborczej urnie, mają stosunkowo duże znaczenie dla przyszłości kraju. Tymczasem wydaje się, że w interesie całego społeczeństwa jest, aby obywatele dokonywali wyborów (również politycznych) jak najbardziej świadomych, przemyślanych, opartych na możliwie dużej liczbie prawdziwych informacji. Co więc musiałoby się stać, aby media nie wzmacniały wojen kulturowych, ale edukowały społeczeństwo? Czy możliwe jest, aby dziennikarze demaskowali i piętnowali gry polityków, zamiast traktować je jako element oferty programowej napędzający wyniki oglądalności czy poczytności? Przyjrzyjmy się barierom, które sprawiają, że dziś rzeczywistość jest od takiego stanu odległa.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się